Polski to trudna język, cz. 4 - Ptaszki
Dodane przez Hardy dnia 21.02.2024 21:01
(po latach przerwy - cd.)

Przez Grzegrzółki gnałem w cwale...
w karczmie trzosem zabrzęczałem,
wnet z gżegżółki, oprócz czystej,
karczmarz przyniósł mi pieczyste,

i trzcinniczka, na dokładkę,
spróbowałem nie ukradkiem.
Dżdżownik też niczego sobie...
byle nie legł na wątrobie.

Jeszcze głodnym, więc z warzęchy
mięsko wcisnąłem w bebechy.
Ścierwnik nie był ku ozdobie...
zjadłem, wypiwszy na zdrowie.

Ogorzałka, pod gorzałkę,
smakowała całkiem, całkiem,
lecz z orzechów orzechówki
nie miał karczmarz ni połówki.

Miast nalewki więc zechciałem
orzechówkę - ptaszę małe,
i do tego uhlę z żołną...
swym posiłkiem gawiedź ściągnął.

Podgorzałka i jarząbek
w kolejności - gdyż porządek
i w żarełku trza zachować,
póki trzeźwa jeszcze głowa.

Lekko rzężę, gdyż z obżarstwa
już żołądek mówi "basta!"
Lecz na pluszcza mam ochotę...
podróżniczka wcisnę potem.

Dobrze, żem w sakiewce złota
miał dostatek, gdyż hołota -
powsinogi, te hultaje
nie czekali, aż się najem,

tylko stół mój już obsiedli
żebrząc, że też by coś zjedli,
więc głuptaków i szlamików,
i pełzaczy, pomurników

im kupiłem. Niech się nażrą.
W końcu żem postacią ważną.
Pan im stawia! Zamiast śledzi
dzisiaj ptaszki żarłem kmieci.

Jakie kmiecie? Gołodupce!
Gdy wypili, rżną hołubce,
skry krzesają, wrzeszczą pieśni...
Jak w Wytrzyszczce, gdziem był wcześniej.

Czułem - w trzewiach zżarte krąży,
od gorzałki łeb też ciążył...
Zamiast z łoża wstawać rano,
noc na ławie miałem spaną.