Spektrum
Dodane przez Gloinnen dnia 26.04.2024 12:17
Znów to samo: wpatruję się w pyszczki zwierzątek
przy wieszakach na kurtki. Nie wiadomo kiedy
wyrastają im kły, pazury, rogi;
tylko czekają, aby rzucić się na szyję.
Słodko-kwaśna ślina zalewa mi gardło.

Chcę uciec od głaskania po głowie
choćby krzykiem, rozdrapując dywan.
Zasłaniam uszy, żeby żadne natrętne imię
nie mogło do nich wlecieć, jak kiedyś osa na działce;
Kacperek, Zuzia, Jaś, Hania, Bartuś
otaczają kręgiem, wrzeszcząc jeszcze głośniej.

Zabierzcie mnie stąd. W pustym domu
pod dźwiękoszczelnym
kocem bez wzorków, stanę się jedną z moich ukochanych
kauczukowych piłeczek. Dokładnie dwieście siódmą.
Najbardziej lubię budować dla nich miasta
z drewnianych klocków i wymyślać nazwy ulic.

Przy jednej z nich kiedyś zamieszkam.
Tam koperek i kasza gryczana nie mają żadnego
zapachu; nie słychać głosów
zwiastujących wkładanie butów i szarpanie za rękę.
Nikt nie mówi: "Idź do dzieci!" A gdy światła zmienią się
w miękkie kłębki wełny, nareszcie będę mógł przełknąć ślinę.