i nawet nie próbował się zmieścić
Dodane przez Traveller dnia 17.01.2008 06:26
trasa odcina się od wszelkich konwencji - w tle majaczy wiatrak (jeden z tych ostatnich)


                                                                           wyrok zapada najczęściej nad ranem


nie szkodzi - to był tylko żart, którego nikt nie przejął, jak nieplanowane wejścia w kadr,
podkręcony i zwolejowany. my own personal tactics wchodzi gładko w każdy zakręt więc
spodziewaj się kalko podprogowej riposty: rozkazu padnij przy znaku zapytania, a potem

czegoś na kształt hasła padaj dalej albo jeszcze dalszego pojechania: w ciągu bez działów,
z imitacją firanek i prawdopodobną mgłą pod powiekami. no - niech ktoś mnie poprze
i przytomnie przypomni - jak w takim stanie może być mowa o jakimkolwiek odzyskiwaniu?

akcja! cięcie! zmiana planu! znajdujemy się w szumie kiedy nagle stwierdzamy, że ten strumień
nie umie, nie ma siły przebicia. zresztą dobrze mu będzie na tym bagnie i raźniej: zero
niezapowiedzianych gości, zero chorobowych ognisk. niech każdy popłynie zgodnie z własnym

rytmem. trud? no jasne! ileż to trzeba go włożyć, by prywatnie móc wtargnąć w samo gardło
zasadzki! i dopiero teraz wychodzi na wierzch, że od początku szukałem czegoś jeszcze bardziej
gorzkiego, czegoś co mogłoby posłużyć za biegun, podkreślałoby szczegół i chłodziło pozory.

czasy propagandy bajek - w pamięci robiło się wtedy zadania domowe a w trakcie przerwy
w zależności od farta można było zebrać pierwsze seks-wspomnienia. sztuka całkiem użytkowa
- jeśli wiesz co chcę powiedzieć. twoje zastrzeżenia to dezorientacja, papier, w który owinięto

prezent. gotów? otóż - oto jedna z maksym połykaczy ognia: pośpiech nigdy nie stanowił opcji!
proszę zamieść w mym imieniu ogłoszenie z wolnej stopy: czasem przełom od błahostki może
dzielić jedna miarka. pewnie nigdy się nie dowiesz, że o twoim dalszym losie mógł na przykład

zdecydować kolor czcionki, parę słów na marginesie albo coś z zupełnie innej beczki. zaraz
zgrabnie wypracuję dystans między materiami: powiadaniem, powiadaczem a odległość zamienimy
w pewną cechę charakteru. lecz właściwie to lepiej dziś zasypać ulice - niech spadną ulotki

z fajansiarską kursywą - coś w stylu oblicz liczbę oblicz! lub coś mniej obciachowego. żeby
zdobyć tamtą flagę a zarazem żółtą, wymarzoną koszulkę lidera musisz się wdać we flirt
z żywym ogniem. ostrożnie! zakosztuj w sprawności elitarnej jednostki, która z zamkniętymi

oczami jest nawet w stanie nawlec igłę w stogu siana, począć prosto z mostu (wody po kolana)
bardzo miły wersik, taki ckliwy banał, który niekoniecznie chciałby zastanawiać. ale ale -
z przekonania da się wywieść dość ciekawe równania np. potrzeba wypiera się wychowywania!

to w sam raz jak znalazł - masz przecież pod nosem: poszlaki, parę kwestii, aurę tajemnicy.
uwarunkowania - oto jest smykałka, którą trafiam gdy zechcę. teraz jestem w kropce ale zaraz
zamierzam zamieszać wam w kresce. tym bardziej wyraźnej im bardziej się dzielę na szczególne

sekwencje: rejestr dźwięków abym mógł się odpowiednio nastawić gdy wystąpią fale dreszczy
i później gdy będzie już ciepło i z chęcią poczytam na luzie jakiś tani kryminał a schemat intrygi
rozwiąże się jak skompromitowana partia gdzieś w okolicy strony dwudziestej. w tym zawiera

się więcej. wyszydź liche podejście. doświadczenie to tylko kiepska wymówka a symulacje
okazały się nudną powtórką. patrz! imitacja naszego podwórka! nawet całkiem realna: w bramie
się łamie jakiś mdły alkoholik, parę kroków dalej ci źli chuligani właśnie skroili twojego kumpla.

rzeczywiście: są to ordynarne metody łapania pędu ciał, w pociągnięciach piękna boskiego
pędzla gdy wyżej wedle podejrzeń mamy wręcz pozamiatane a zawsze to łatwe i lepsze - niż
chowanie głowy w piasku jak w jakiś zapis na lapis klauzuli albo w strumień, bicz wodny

powszedni, działko! armatko! no co się wyprawia? i o której godzinie! a tak w ogóle to kto to
widział: klucze pod tak nędzną wycieraczką, płachetką z gumy. więc przewijają się pewne
obrazki i ta powtarzalność zaczyna nawet przypominać dostatek. gładzę za falą i przekładam się

w famę o pustym dymku, który zawiśnie za chwilę ponad zdziwionymi brwiami - i nikt nie
zobaczy miny rybaka na mocno pożółkłej już widokówce, kiedy tak stoi z pustyni sieciami
a poławiacze szlachetnych pereł biorą swój odwet za wszystkie fajki, które spaliłem tutaj po drodze.