W zawieszeniu
Dodane przez admin dnia 01.01.1970 01:00


Mój stan przypomina wyrzucony w górę kamień,
który przez chwilę tkwi nieruchomo
wbity w powietrze. Zwiastuje to ciągłe
rozpamiętywanie, grzebanie w sobie jak w śmietniku,
wywlekanie nadających się do spożycia resztek.
I głębiej. Jakby wystarczało odrzucić kilka wiader piasku,
by za każdym razem odkryć celtycki grobowiec.
jak długo tak można czekać na szczekanie psa,
które jak skurcz boleśnie chwyci za łydkę.
Cały czas czyham na siebie, próbując się przyłapać
na drgnięciu, na wzruszeniu ramion, uniesieniu brwi.
Przez szczelinę ust, przez szpary moich źrenic
przesącza się na zewnątrz światło. Więc wokół ciemność.
Ciemność, która kurczy się za każdym razem,
gdy na nią spojrzeć. Ciemność, której nie trzeba się bać.
Skoro tak łatwo daje się zwinąć ją w kłębek,
w kota czarnego biegającego tylko w poprzek
mojej drogi. Polującego na nieszczęścia.