Postów: 1722 Miejscowość: Ostrołęka Data rejestracji: 20.09.13
Dodane dnia 23.05.2020 14:27
Leszek Szaruga:
PRZYSZLI
o tym nie można milczeć
o tym nie można mówić
o tym trzeba wiedzieć
trzeba pamiętać bez słów
trzeba pić mleko czarne
trzeba układać wiersze
barbarzyńcy już przyszli
wreszcie zabiorą głos
DZISIAJ
poeta dzisiaj kim jest każdym
kto ze słów wyłuskuje
ziarenka nadziei lub miłości tym
kto wie że świat się kończy
bólem serce
pęka i płomień duszę trawi
teraz trzeba by dodać kilka
obrazów dzieci-żołnierzy w afryce
bombardowań w syrii zamachów
terrorystycznych jak choćby
wczoraj w burgas gdzie zginęło
sześcioro żydów i bułgarski
kierowca autobusu
i co to tylko tyle pyta to aż takie
proste tak odpowiadam to jest
los człowieczy cała historia
świata w tym bólu i ogniu
Postów: 885 Miejscowość: natura Data rejestracji: 23.01.12
Dodane dnia 19.05.2020 22:24
-:))))
oto poezja
błysk i magnezja
to morska toń
różowy koń
brzydkie bachory
i kotek chory
szybka gra w gumę
spacer z rumunem
grzeszna dziewczyna
pół krzynki wina
kłótnia przy piwie
biba w spatifie
bójka na dzielni
gorący grzejnik
wzburzone morze
wielkie poroże
kołek olchowy
półobrót głowy
juz mnie to męczy
ile barw w tęczy
tyle jest tego
nie wiedzieć czego
Postów: 1722 Miejscowość: Ostrołęka Data rejestracji: 20.09.13
Dodane dnia 19.05.2020 20:58
Wklejam najbardziej znany wiersz autotematyczny Marty Podgórnik, obrazoburczy, ale boleśnie prawdziwy. Pozdrawiam.
Gorzkie żale
Nie jestem poetką intelektu, ponieważ mam cipkę, a nie chuja; moje
poglądy na sztukę nikogo nie interesują. Nie jestem feministką, ponieważ
mam mózg oprócz cipki, i to on determinuje moje zachowania. Jestem
zakładniczką ludowej teorii, że mądrzejszy powinien głupszemu ustąpić.
Nie jestem mężatką, bo jestem w stanie sama się utrzymać. Ostatni
kochanek dymał mnie w skarpetkach na hotelowym łóżku. Strasznie było
fajnie.
Zawsze za wszystko płacę. To mnie nieco wkurwia, bo przecież koszta
imprez winny się rozkładać bardziej proporcjonalnie między członków
imprez. Jednakże nie narzekam.
Tak, czasami udaję głupszą niż jestem, żeby kolegom nie robić
przykrości. To jak zwalniać bieg, kiedy się z kimś ścigasz, z kimś, kto
jest Ci zbyt drogi, żebyś chciał z nim wygrać.
Tak, kotki, Bóg istnieje. Teraz słucham Waszych przewidywalnych wierszy,
i wiem, że istnieje, bo człowiek nie mógłby sam z siebie być tak
perfidnie samozachwycony tym, że potrafi jako tako sklecić trzy albo
cztery zdania i ktoś mu to wyda.
Wiem, że to będzie moja najsłabsza książka. Jest słaba, bo nudzi jej się
bycie silną. Przed trzydziestką wydała te wiersze zebrane z kilku
tomików, w których w coś wierzyła i dawała tej wierze wyraz na papierze.
Tymczasem nawet kochankowie jej nie szanowali. Nie, to nie. I
spierdalać. Jak to o niej mówili? Tandetna efekciara, zazdrosna
grafomanka, niezła kupleciara. Nie ma tragedii, bo już nie ma nic.
Graliśmy kiedyś we wszystkich zespołach, nawet discopolowych.
Tańczyliśmy głośno i cały świat się zwijał u naszych zmęczonych,
tanecznych stópek. Złote lata ponowoczesności. Potem przyszedł ten
grudzień, kiedy dałeś mi w twarz przy kolegach, i żaden nie zareagował,
bo przecież wiedzieli, że bym się obraziła. Potem usunęłam ciążę w
prywatnej przychodni w Tychach. Lekarz spartaczył sprawę, później go
zamknęli, ja nie chciałam zeznawać, nie chciałam przynosić więcej wstydu
rodzicom; już mieli go dosyć.
Dziewczyny z wydawnictwa, ten numer jest dla Was! Jesteście świetne;
bardzo Was przepraszam, że podnosiłam na Was głos i piłam alkohol. Nadal
piję alkohol, choć raczej nie podnoszę głosu. Chyba nie mam na kogo.
Nikt się nie wpierdala w mój styl życia i sposób, jaki obrałam, aby jako
dobra katoliczka zapobiec samobójczej śmierci, która, o ironio
lingwistyczna, jest grzechem śmiertelnym.
Gwiazdorze Rocka. Kochałam Cię mocno bezinteresownie. Pojechałam na
festiwal opolski, żeby Cię zobaczyć w idiotycznym kostiumie. Nawet dolna
warga mi nie drgnęła, znajomym też nigdy nie pozwalałam z Ciebie zakpić,
ani Cię oceniać. W łóżku byłeś najlepszy. W wannie też było cudownie.
Potem wybrałeś azyl na zadupiu, i pewnie nigdy nawet nie otwarłeś mojej
książki.
Kochani debiutanci, autorzy redagowanych przeze mnie książek, studenci
warsztatów twórczego pisania, pracodawcy, taksówkarze, komornicy,
prawnicy, ekspedientki, kolejarze, itd. Co Wam szkodziło być miłymi dla
mnie?
Byłam, a może bardziej starałam się być, miłą osobą. Niekiepsko się na
tych mrzonkach przejechałam.
Edytowane przez silva dnia 19.05.2020 21:00
Postów: 1722 Miejscowość: Ostrołęka Data rejestracji: 20.09.13
Dodane dnia 22.03.2020 22:54
Leszek Bartoszewski: Awiszag, czyli anatomia wiersza
Dzielił biały kolor
na siedemdziesiąt siedem barw prostych
i przyrządzał atrament.
Z niego rodził się wiersz,
a Ktoś sprawiał, że
niesiony wiatrem
trafiał do niej.
Najpierw przyglądała mu się ciekawie,
czasami kruszyła go w dłoni
i kosztowała jakby był ciastkiem z żurawiną,
później okruchy
kładła na płótnie albo na jedwabiu
w zależności od czasu miejsca lub nastroju.
Tak rodziły się wiersze,
które można było zobaczyć,
dotknąć a nawet skosztować.
Postów: 1722 Miejscowość: Ostrołęka Data rejestracji: 20.09.13
Dodane dnia 07.01.2020 16:52
Rupi Kaur z tomu Mleko i miód:
problem z pisaniem polega na tym
że nie wiem czy mnie ono uzdrawia
czy niszczy
moje serce przyśpiesza na
myśl o rodzeniu wierszy
i dlatego nigdy nie przestanę
otwierać się żeby je poczynać
uprawianie miłości
ze słowami
ma w sobie tyle erotyzmu
że jestem albo zakochana
w pisaniu
albo go pożądam
albo i jedno i drugie
w sztuce
nie chodzi o to ilu ludziom
podoba się twoje dzieło
w sztuce
chodzi o to
czy twoje dzieło podoba się twojemu sercu
czy twoje dzieło podoba się twojej duszy
chodzi o to jak uczciwa
jesteś ze sobą samą
i nigdy
nie wolno ci
zamienić uczciwości
na uniwersalność
do wszystkich młodych poetek
Edytowane przez silva dnia 07.01.2020 16:52
myślałem o poetach
krainy środka
posiedli oni wiedzę
pisania doskonałych utworów
zgaśli
ale światło ich wierszy
dociera do mnie
po tysiącach lat
liść dotknął ziemi
zrozumiałem
płaczące obrazy
milczenie muzyki
tajemnicę okaleczonej poezji
po powrocie do domu
moja ręka zaczęła pisać
wiersz
głuchoniemy
chciał zaistnieć
ujrzeć światło
ale ja nie chcę go pisać
słyszę jak powoli
przestaje oddychać
Postów: 1722 Miejscowość: Ostrołęka Data rejestracji: 20.09.13
Dodane dnia 16.09.2019 08:20
Adriana Szymańska: W podróży
Gdzie bursztynowy świerzop,
gryka jak śnieg biała...
Gdzie te pejzaże podglądane w wierszach
śnione po nocach skrywane pod zazdrostką powiek
gdzie drogi tak piaszczyste że koń dziarskim truchtem
rozwiewa welon kurzu długi na całą wieś
aż po ostatni zakręt z nagłym jak śmiech gankiem
Gdzie pola rozchybotane zjeżdżone na oklep
z głową ojca uwięzłą we framudze nieba
ze spracowanym pługiem wbitym w nagą ziemię
z rozwianym śladem kolan zastrzelonych dziadków
Gdzie te pejzaże mądre jak Święta Panienka
nieomylne jak kogut piejący o brzasku
gdzie można iść i iść i nigdy nie zabłądzić
w dopasowanej sukience powietrza
wśród Bachów świstających na fujarkach wierzb
Już tyle lat w podróży przez triumfalne miasto
potykam się o bratek o szarego wróbla
O moje Małe Czyste wsi biedna jak świerszczyk
ze skrzydlatym kościółkiem z błyskotką jeziora
Madonno pachnąca sianem muzo świętojańska
w iskrzącym wciąż wianku odległego czerwca
Jeszcze czasem wybiegam na podmiejski pasaż
gdzie zdziecinniała wieś broni się niewprawnie
to pomyloną jabłonką
to bladą kępką roztrzepanej wyki
to ostrzegawczym dzwonieniem ostróżki
Postów: 1722 Miejscowość: Ostrołęka Data rejestracji: 20.09.13
Dodane dnia 04.09.2019 19:20
Kazimierz Brakoniecki: Czaszka poety (1944) Wols (1913-1951) z tomu Twarze świata
" Moje życie jest szczęśliwym samobójstwem".
Georges Perros
1
Wols:
"Nic nie robić, tylko być i wierzyć
W każdej chwili i w każdej rzeczy przebywa wieczność"
2
Moja kocica leży na oparciu fotela w słońcu
prążkowane ciało elastycznie przemienia promienie
ogon zawinięty jedna łapka opuszczona
zmrużone oczy stan zadowolenia pustki pełni
piszę ten wiersz jej łapą na komputerze
3
Mózg poety to transformator realności?
Gąbka oceanu z bakteriami z podwodnego wulkanu?
Porowata skała ochry w jaskini neolitu?
Ośmiornica wrzucona na patelnię wyobraźni?
Placek krowi czczony na hinduskich ulicach?
Nasienie porzucone w ustach uduszonej torfem?
Móżdżek ekstatyka ozdobiony neuronami pokrzywy?
Plama atramentu wyciekła z ust Victora Hugo?
Sperma Lautremonta skwiercząca pod mikroskopem?
Wirus roznoszący alchemię z metafory Michaux?
Zabita kopnięciem w głowę transcendencja?
Bomba wodorowa rozkładająca się somatycznie?
Alfabet pozarozumny pękający w zarodku?
Co to jest jeśli nie jest to ktoś?
4
Mój mózg leży w czaszce wypełnionej światem
niedawno go dałem zresetować tomografem
nic w nim szczególnego nie odkryto
żadnego wulkanu groty tętniaka świątyni
nie widzę go i nie czuję kiedy piszę ten wiersz
łapką kocicy pomrukującej w cieple komputera
i tylko to wiem że to nie ja jestem jego autorem
Edytowane przez silva dnia 05.09.2019 15:58
Postów: 1722 Miejscowość: Ostrołęka Data rejestracji: 20.09.13
Dodane dnia 27.06.2019 13:56
Ezra Pound:
Ité
Idźcie, moje pieśni, szukajcie pochwały młodego
i nietolerancyjnego,
Poruszajcie między kochankami jedyną doskonałość.
Szukajcie wciąż, aby stać się mocnym światłem Sofoklesowym
I znoście z ochotą urazy.
Postów: 1722 Miejscowość: Ostrołęka Data rejestracji: 20.09.13
Dodane dnia 29.05.2019 15:19
Anna Kamieńska: Epitafium poety
Moje pióro leży bezczynne.
Rzeczy, które kochałem:
drzewo, obłok, kamień -
one nadal pracują,
dopisując cierpliwie
brakujące strofy
ułomnym wierszom.
Poezja nie ocala
Poezja nie ocala
nie pociesza
nie jest kraciastą chustką na otarcie łez
nie jest chlebem ani wodą
nie jest domem ani grobem
na rozprostowanie kości
ani snem w którym odbywa się zjazd rodzinny
żywych i umarłych
Nie zastąpi podania ręki
ani uczonego traktatu
ani prawdziwej modlitwy bez słów
nie jest świtem
ani zachodem słońca
ani kołem narysowanym na ziemi
ani wiatrem
ani macierzanką
ani pszczołą
Szkoda że nie jest tym wszystkim
że nie można jej pić z bliskiej dłoni jak ze studni
że nie jest nawet spojrzeniem
listem zaglądającym w oczy
Jest suchym
coraz dokładniej narysowanym punktem
z podręcznika geometrii dla klasy trzeciej
punktem niekiedy podobnym jeszcze do kleksa
lub do bociana z długim dziobem i podkurczoną nogą
z każdym dniem coraz bardziej nagim
i bardziej kanciastym
punktem
uporczywie zbliżającym się do nicości
czasami prawie już idealnie niczym
naprawdę czystym środkiem samotności
Lecz dotkniesz
a wybuchnie nagle
całym światem jak płaczem
Edytowane przez silva dnia 29.05.2019 17:54
Po pierwsze:
by zapełniła się nimi kanapa.
Choć bratu siostra oczy wydrapać
przed chwilą chciała -
już spokorniała.
A teraz zgodnie drą się tak samo:
"Czytaj nam, mamo!".
Po drugie:
bo bardzo lubię
te chwile rzadkie,
gdy można całus dać jak zakładkę
miedzy kartkami.
Lub prosto z meczu wywołać tatkę:
"Poczytaj z nami!".
Po trzecie:
wie każde dziecię,
że po to służą okręty słowa,
by je od nudy dnia odcumować
i pożeglować w pełnym zachwycie,
zanim się zrzuci na dno kotwicę.
Po czwarte także:
nie ma problemu,
żeby wierszyki czytać samemu,
bo kiedy zaczniesz rymować głośno,
uczynisz znośną każdą samotność.
Wreszcie po piąte:
wiersz to zakątek,
gdzie czas przez palce wolniej przecieka,
a człowiek siada bliżej człowieka,
i nawet jeśli są pogniewani,
to tu się wiążą słów węzełkami.
Po szóste, siódme,
setne i jeszcze...
Gdy stosów słówek w głowie nie zmieszczę
i mi wyskoczy jak guz spod grzywki
strasznie gadulski Wielkolud Myślny,
co pomysłami spruje mi czapkę -
wtedy go rymem za fraki capnę,
na sofie strofek usadzę drania
i Wam zostawię... do poczytania!
Edytowane przez silva dnia 12.04.2019 15:53
Postów: 1722 Miejscowość: Ostrołęka Data rejestracji: 20.09.13
Dodane dnia 30.03.2019 22:03
Jakub Sajkowski:
药 lek
Znajoma, która pracuje nad lekiem na raka,
mówi, że mniej wynalazków trafia do kliniki
niż wierszy do ludzi. Poezja składa się z wycinków tkanek,
czytam ją wraz z przyjaciółmi, wszyscy dalibyśmy się za siebie pokroić,
sami nie potrafimy poskładać się do kupy. Starci na proch r11;
chyba że na parmezan, gdy brak odwagi na cokolwiek więcej
niż bycie dodatkiem do posiłku.
Krapp wchodzi do studia nagraniowego
Zostaw jak jest
Leż na wysoko postawionych poduszkach
Zostaw jak jest
Zostaw jak jest
SB
Dawno nie oddawałem krwi, gdyż według współczesnej krytyki
metaforyka somatyczna jest rakiem na ciele najnowszej poezji.
Teraz tylko naświetlania i chemia,
po której należy czekać wiele miesięcy,
zanim kolejny wiersz będzie dobrze
naoliwionym organizmem, który wyrzygał
wszelką możliwą konfesję. Teraz jest wyrwany z ograniczeń
cielesności, jest doskonałą endoprotezą.
Dawno nie oddawałem krwi, krew przestała płynąć,
choć przecież nie przestała się poruszać.
Ach, śpiewaj, ukołysz, przewijaj, ostatnia taśmo Krappa.
Dorastaj, dorastaj dziecino,
w warunkach fabryczno-cieplarnianych. Obejmij mnie, ukołysz,
moja ty kreskówkowa kobieto-bluszczu,
czerwone kreski rtęci, kochane czerwone wstążki.
Edytowane przez silva dnia 04.04.2019 17:22
Postów: 1722 Miejscowość: Ostrołęka Data rejestracji: 20.09.13
Dodane dnia 25.03.2019 18:11
Maksymilian Tchoń: Wiersz, słowo, glosa?
bard dzieciństwa, Słowianin mowy r11;
Osiedle Piastów, Kraków, r16;14 września.
Widmo poranka, zgięte prześcieradła
poszarpane koszule, portrety zapomnianych
władców, spacje między wyrazami r11;
listy naznaczone stemplem wolności
to wszystko i to jedynie wszystko na czym
swoją filozofię mógłby oprzeć Heidegger
i jego przyjaciel z miejskiej osady, którego
imienia nie ośmielam się wzywać. Nie
wiedziałem, że w stronie tyle wiem o poezji r11;
nie wiedziałeś, że tyle wiem o życiu
bądź mi bliska, tak bliska, jak daleki jest
świat. Na marginesie twych cudem
zaadresowanych kopert, wydartych znaczków r11;
jestem ja, u progu milczenia, ten który
krzycząc: kocham cię, och jak ja cię kocham
choć to tylko gra półsłówek w mieście bez
zmierzchu, gdzie miłość, która, gdzie do
kogo? Kroi mgłę. Ja wierny tłumacz przemysłu
literatury, ambasador prawdy, niemy obrońca
tłumów, prawowity następca błędnego słowa,
biorę dziś na siebie to brzemię i pędzę
gdzie wiatr łopoczący banderami nie oszczędził
mi nawet cierpienia, gdzie wiatr łopocze,
gdzie wiatr. Zjadłem, wypiłem r11; rytualny
taniec dnia codziennego, w spojrzeniu
prześwitującym przez promienie listowi
żółto barwne róże i pancernik rPotiomkinr1;
pędzący przez przeszłe czasy, jestem tego
pewien. I temu winien, to moja skóra
czująca pot. Czy to, że oddychamy nie
jest czystym złudzeniem? Bo gdzież jest
ta luka, gdzie jest ten świat? List miłosny,
poezja do poduszki? Gdzie ta mowa czysta
jak alit eratyczny wiersz, wiersz, słowo, glosa
Ars poetica
.
rozwaliłem się jak Bashō
o skałę której skarpa wyznacza południk zero
liryczny rezydent rezerwuar kuszący czerwienią
wiśni
i my żyjący oboje jak bliźniactwo czereśni
w ręku morska biel archipelagu przybrzeżnych raf
pozwól mi a będę czekał tu będę czekał tu
a ty wciągasz mnie wielka czarna dziuro r11; tę
małą planetę i choć wylewam się wulkanem słów
a moje sny dryfują gdzie najdalsze podróże Roberta Monroe
bohater jak z taniego kryminału absolutny szpieg
swoista myśl gdzie bryzą wiodą wyartykułuje moje canto
na ksylografii pojedyncze słowa rLove or Perishr1;
rRest in Peacer1; jak Słowacki w podróży
do
Ziemi Świętej z Neapolu w dzikim zaułku
wieczór otula twe ramiona tchnące snem a może legendą
dziś czekam na list z tysiąca stu i aż jednej nocy
lecz ta jedyna której strzeże liczba najbardziej
pojedyncza i nieodwracalna o policzalna nocy
o tobie najdroższa o tobie piękna wieżo
ideałów złotych myśli uosobień cnót o tobie
nieujarzmiona siło żywiołu dziś walcząc z siłą
potęgi lasu i utylizacji humanitarnych
humanistycznych odpadów
to
mój Savoir Vivre
gdzie nieoheblowane drzewo czeka na swoje
przeznaczenie wytrzeszczając oczy ku
gwiazdom z cieśniny Naruto to waga nocy w gramaturze
dnia Waga nocnej pory na południowym niebie z baśniowej
doliny a jest ono takie jest ono następujące:
wieczór niweluje zielenią i kolorem kory dębu
wchodzi po niżach barycznych schodów codzienna
daremna forma syntez twoje drzazgi
wbijają się głębiej i głębiej
w
samo sedno ciała Poezji które jest
delikatne wspaniałe nie zazdrości nie
szuka poklasku nie jest też naiwne ponieważ potrafi
bawić się linią łączącą dwa intymne sutki twych monad
i choć to mówiąc w cudzysłowie Pożegnanie miasta
potrafi pisać słowa najbardziej odpowiednie bo ile
przeszedłem w drodze do ciebie ile przeżyłem
czekając na ciebie moje słowa to nic nie znaczący
rList do pozostałychr1; i choć jak Stachura mógłbyś
rNiech żyje, niech żyjer30;r1; Eviva lr17;arte
to jednak potrafisz mnie wodzić na pokuszenie
i w ciszy szeptem wyśpiewać kołysankę
na
moje ucho wszystkim co potrafią ziemię
poznać pieszczotą w tym zarysie i zakresie jak ziarno bywa od kąkolu
od dobra będzie oddzielone zło
niczym wody powierzchniowe od wód firmamentu
niczym Fler i jego znamiona
niczym Zimmer i jego akordy
niczym Beksiński i jego zarysy kształty
niczym Beethoven i jego etiudy
dziś ja piszę na nowo swoją
rPieśń nowąr1; zdzieram z siebie jarzmo
cierpliwej obelgi ponieważ ci którzy nazywają mnie Poetą
bo ci którzy trwają w swoich postanowieniach
bo ci którzy mówią że jestem Milion
bo ci
bo ci
w katedrach dźwięku Maxima
Longa Breve
Edytowane przez silva dnia 25.03.2019 23:01