Spotkanie
Dodane przez Fenrir dnia 13.10.2008 05:40
Przyszła i pogodziłam się z nią - medium powiedziało:
"Twoja matka ma podobną do twojej, dolną część twarzy".
Oprócz tamtego obrazka, gdy załamała ręce pytając ściany
dlaczego - nic więcej
nie mogłam sobie przypomnieć.

Pamiętam, że malowałam jej powieki na niebiesko,
jak dziewczynka stroiła się w brokatową suknię. Wyjście z domu
było jedynym wytchnieniem. Nigdy spokojnie nie skończyła
żadnej z czytanych książek. Poświęcała się: dla mnie, dla sióstr,
dla ojca.
Faceta, którego garnitury zionęły tytoniem i koniakiem.
Przez kilka lat wracał z pracy wkurwiony,
kiedy właśnie klękała do pacierza.

Moja matka miała popękane palce
od skrobania ziemniaków i tłuczenia na maszynie do pisania.
Jako niemowlę byłam niemożliwa - gryzłam
do krwi jej sutki. Potem zachorowałam.

Zbuntowana dwudziestolatka, wyniosłam się.
Właśnie wtedy załamała ręce -
nie potrafiłam odpowiedzieć,
dlaczego tamtemu oddałam się za kawałek kąta, własną kuchnię -
nie zauważałam jego kochanek.

Dziś wiem: nie umiejąc kochać,
wymyśliłam miłość. Żeby zasłużyć na dobre słowo
zgodziłam się na ślub kościelny i niedzielne obiady
z mężem, którego nie znosiła, wieszcząc
zatroskanym głosem koniec - wolałam nie żyć,
niż wrócić do wypastowanych podłóg w mieszkaniu na trzecim
piętrze, bez windy. Niczego nie żądając,
potulnie dreptać wokół kul.

A jednak pogodziłam się. Przyszła, chociaż nie muszę już
pastować podłóg, nie przeklinam trzeciego piętra
w domu bez windy. Medium powiedziało: "Twoja matka prosi,
żebyś zrozumiała: inaczej nie potrafiła, przez lęk
bycia niechcianą".