kobieca groteska
Dodane przez Nibra dnia 22.10.2008 21:13
nadszedł mdły wieczór.
w łazience stoi pusta biała trumna,
dym maluje niebieskie kafelki

w przerwie między kawą a sprawozdaniem z gwałtu
przenoszę się na łóżko,
zdejmuję z pościeli pajęczyny

rozchylam nogi,
mają wrażliwość drewna i nie potrafi tego wyjaśnić filozofia,
którą dumnie powiesiłam na ścianie.

rozbieram się po cichu
z dala od zimnych fleszy,refleksji nad moim ciałem
którym oddałam się niedobrowolnie

menstruacja
- graffiti na prześcieradle.
Fredu nie był artystą.

zawstydzona więc milczę pośród tysiąca tabletek.
żmudnie wybieram najcięższą.
podchodzi Wet, we włosach ma jeszcze jej palce.

pyta, czy mam ochotę na herbatę.
czytam nagłówek gazety, odpowiadam, piję, sączę.

nagle Wet zaczyna płakać. topią mu się rzęsy, małe strumienie przeszywają zarośnięte policzki.
mówi, że nie może, bo czas to taki mały skurwysynek, bo ona ma głębokie łoże,
bo słońce wstaje na wschodzie - nigdy na zachodzie, bo odwołali jego ulubiony koncert.

rosną mi biodra, a t-shirt staje się bardziej szary.
kiwam powoli głową, opadające włosy wydłubują mi oczy.
dobrze, dobrze. rozumiem choć może nie, chciałabym wstać,
usiąść, ubrać ładną sukienkę, mieć rude włosy.

tak więc rozmawiamy dalej, Wet już nie płacze.
teraz otwiera szafę, zabiera rzeczy naznaczone moim
zapachem.

myślę, że jeszcze
wczoraj z jego ciała zmywałam jej szminkę.
polerowałam oddechem, namaszczałam paznokciami.

Wet wychodzi, rzuca na łóżko, już nie na mnie, porozumiewawcze spojrzenie.
taki krótki sms na pożegnanie.
kładę się powoli, odrobinę nieudolnie. papieros wije się w ustach, czuję, że mam
zmarznięte stopy.

Freud nie był artystą. naciskam na brzuch.
nie był.
nigdy nie ocalił ciała kobiety przed rozlaniem.

1,2,3,4
piąty oddech samotnie.
filozofia spada z ściany.