Ktoś kogo próbuję dotknąć szydzi ze mnie
Dodane przez Kamil Brewiński dnia 05.02.2009 23:15

Próba wiersza.

Dzisiaj jestem niebieski, możesz mnie kojarzyć
z morzem, niebem lub wodą, zadzwonić na suki
i zgłosić wątpliwości, tak bardzo się staramy
coś o sobie powiedzieć - tu pomysł się kończy,
a zaczyna poezja. Proszę o wers ciszy.

Dziękuję, dzisiaj jestem niebieski jak toto ?
Sen jest spędzony z powiek, łasi się do lustra,
kiedy tępą żyletką zdrapuję ten kolor
z niebyłego obiektu - coś jakby boisko,
oczywiście do polo, a może do diabła ?
Tutaj pomysł się kończy, sen zmienił się w lipiec,
więc rodzę się na nowo, stoję pod prysznicem,
woda spłukuje resztki: murawę i konie,
całą trybunę vipów podobnych do diabła ?
Próbujesz odpalić auto, a kluczyk jest z lodu.
Woda, niebo i morze w małym, kruchym soplu.
Kilkadziesiąt sposobów powiedzenia - jestem,

dziękuję.

Linie Papilarne.

Czy to już pornografia? Nagie dłonie w styczniu,
mróz w księżycowej pełni - wow ! Bardzo siarczysty,
skoro wpływa na przekaz jak jacht na mieliznę.
Przecinki - sople lodu, czy lubisz brać do buzi,
albo zrywać jak mlecze z daszków nad klatkami
i gotować na wolnym ogniu z kajdankami?
Klatkami - kajdankami, czy to pornografia?
Może nie zaskakuje naszych horyzontów,
rozwartych dużo szerzej od odbytu downa,
już nic poza współczuciem - rób ze mną wszystko,
ale w jego granicach, tzn. bez niego,
w końcu nie ma już granic, kupujesz piękny jacht
i płyniesz aż do sedna, gdzie wszystko nam jedno.

Jest jeszcze "Wróżenie z ręki". Nagie dłonie w styczniu
poszukują cyganki, na płótnie Caravaggia
nie klęczy pod kościołem z tabliczką z tektury,
z pożyczonym od ciotki starym noworodkiem.
Ona patrzy i dotyka, ma suknię z atłasu,
oczy, które wystarczą za plaże Bombaju.
Kobieta nowoczesna patrzy i odkrywa
nową linię na dłoni, szczerozłotą rozkosz
za nie swoją mamonę - czy sygnet rodowy?
I żeby ktoś tak ciebie namiętnie oszukał,
bez zbędnego pieprzenia wyruchał cię w dupę.
Czy nie stwierdziłbyś w duchu - jestem zaskoczony?
I nagie dłonie w styczniu nie są już czerwone,
a białe jak dmuchawce nawet w środku nocy
i linie papilarne złączone we wzory,
wskazują precyzyjnie drogę do burdelu,
gdzie za niską opłatą ktoś je rozszyfruje

i nie będzie to trudne.

Karaluchy

Mam magnum pod poduchą, gdy robi się ciemno
wypalam sobie w głowę i otwieram oczy
w Ugandzie, jestem czarny jak wnętrze jaskini.
Drugą stronę księżyca pokrywają lasy.
A ty jakie masz zdanie w kwestii harakiri ?
Już dopada nas starość, rosną nam odnóża,
zmieniamy się w tramwaje, czy ty mnie obchodzisz ?
Czy jeszcze jeżdżę w tobie do lasu na grzyby ?
Mgła nie jest już łaskawa, nie daje prawdziwków,
tylko kopce ze ściółki, opuszczone mrowiska.
Dlatego wolę być czarny, mieć lufę przy skroni,
a kiedy broń wystrzeli po prostu przemilczeć,
jest mnie tutaj zbyt wielu, by poczuć różnicę,
więc pobawmy się śmiercią, chodźmy do lodówki.

Śmierć.

Wielki poeta w Chinach ? Jebać poetę w Chinach.
Jak ty się tutaj czujesz ? Bo ja jestem żółty.
Tak, Sahara wylała, Rivanol na ranie.
Piszę o własnych siłach, proszę to zrozumieć.
Nie chodźcie na imprezy, kamienie na szaniec,
oprzyjmy się na ścierwie, rozum jest tu krótki.
Jaka jest teza wiersza ? Zamydlić ci oczy,
pokazać metafizykę niczym mydełko fa.
Pamiętam stare radia, to nas rajcowało
ty miałaś spory posłuch, który mnie zamroczył.
Chodziłem po kościołach, pomodlić się za Ra -
bez zbędnego pieprzenia, za to żółte ciało.
Wielka poetka w Chinach - skośnooka cipka,
zespala podzespoły w stalowym hangarze
za miskę ryżu z waty, byłaś taka słodka,
upadłem teraz nisko, mam głowę na szynach,
jedzie pociąg z daleka, wiadomo co jest da -

- lej.

Ścierwo

To dwie osy w słoiku na otwartym słońcu,
życie jest w twoich rękach, po raz pierwszy plaża

nie jest nieprzemierzonym,żółtawym ręcznikiem
i morze jest w zasięgu, wystarczy poczekać,

aż zmienią się w sztafaż, wyodrębnić żądła
i pobiec w stronę wody, tam opłukać z jadu,

pokazać bilet wstępu, poczuć w kościach chłodne,
a kiedy nie wystarczy, poprosić o loda

spoconego mężczyznę w stroju zakonnicy
i patrzeć jak się męczy, kiedy nie wystarczy

pociągnąć go za rzęsy, gdzieś w ustronne miejsce,



gdzie wreszcie się nasyci twoim ciałem w pasy.

To dwie osy w słoiku na otwartym słońcu,
życie jest w twoich rękach, po raz pierwszy plaża

nie jest nieprzemierzonym,żółtawym ręcznikiem
i morze jest w zasięgu, wystarczy poczekać,

aż zmienią się w sztafaż, wyodrębnić żądła
i pobiec w stronę wody, tam opłukać z jadu,

pokazać bilet wstępu, poczuć w kościach chłodne,
a kiedy nie wystarczy, poprosić o loda

spoconego mężczyznę w stroju zakonnicy
i patrzeć jak się męczy, kiedy nie wystarczy

pociągnąć go za rzęsy, gdzieś w ustronne miejsce,
gdzie wreszcie się nasyci twoim ciałem w pasy.

( To dwie osy w słoiku na otwartym słońcu...)


Wycinek z biografii

I rzeka Lijiang wezbrała. Fioletowa woda,
efekt topnienia władzy nad zdrowym rozsądkiem
zmieniła pola ryżu w bezgraniczny rozdźwięk
pomiędzy obiecanym, a niebem jak atrapa

i fala poszła dalej, aż pod filharmonię.
Czy filharmonia w Chinach? Smyczek z kręgosłupa,
skrzypce z kości krzyżowej - to muzyka środka
na miliardy sopranów z szarpanym tenorem,

to pisk opon mózgowych, kiedy się pochylasz
po wczorajsze skarpetki w pełnym słońcu lampy,
która każe ci chodzić z pokoju na balkon,
gdzie wyraźniej widać, że bardzo pobłądziłeś,

później bicie kołatką, za drzwiami listonosz -
powołanie do wojska od Wielkiego Poety

i karabin jak fantom, bitwy już przegrane.

***
Nazywam się wiersz. Ładnie
załamany. Który
mnie stworzył
opuścił zanim skończył. Kiedy
pierwszy raz poczułem
nudę pomiędzy wersami
poznałem swoje imię.
Nazywam się wiersz. Wolny