Stypendystka
Dodane przez Roman Rzucidło dnia 05.03.2013 23:19
Stypendystka ZUS-u doznaje wglądu w metafizyczny aspekt swojej inwalidyzacji


Dopiero w czterdziestej siódmej wiośnie życia
dostrzegła szarość. Nie ten nijaki kolor stanów pośrednich,
ale tak jadowitą jak seledyn albo róż. Od razu
przestała żałować wszystkich utraconych barw,
na korytarzu niespodziewanie zapaliło się światło.
Rozpoznana przed piętnastu laty schizofrenia
nie snuje się już po kątach.

Szarość. Tyle lat musiała w niej brodzić,
by wreszcie pojąć. Tak nagle zdać sobie sprawę,
że jej krowia egzystencja w klitce w bloku ma
cel, że kocha te wszystkie samotne noce
jak swoje nigdy nienarodzone dziecko.

I gdy w południe wychodzi do stołówki dla ubogich,
dostojna w swym staropanieństwie, monumentalna
przy sporej nadwadze ( to przez te psychotropy)
już nie jest żałosna. Nareszcie wie,

że szarość to tylko
brudna biel .

I wyprać ją, och, wyprać.