Upadek i kara (czyli: kto mi chciał obciąc skrzydła)
Dodane przez Kristoforus dnia 16.06.2013 21:05
Nie planuję konkwisty.
Nieznane lądy odkrywam w sobie.
Pamiętnik piszę na narowistym
żaglu z głową w obłoku.
Nawet nie śmiem dziennikiem artysty
nazwać fale skroplonych słów,
co napierając, kładą łódź na boku
częściej, niżeli podbijają do lotu
nad przestwór zmącony,
do nagłego przymuszając zwrotu.
Bez map, bez steru - szalony!
zapadam się z trzeszczącym pokładem w nicość,
krawędziami burt tnąc jeszcze fal sine grzywy.
Plecami wbity w grot maszt
z cofniętym aż do płuc oddechem,
krzycząc sobą naprzeciw wiatrowi,
co każdą włócznię wbitą w niebo i tak obali,
wiem, że wypluty przez ocean trup mój,
prędzej czy później wypłynie na fali,
i jeszcze echem się rozprzestrzeni
pośród zlepiających woskiem skrzydła - kanibali.


16062013