A jednak...
Dodane przez Maria dnia 17.09.2015 18:34
A jednak bez Boga ani do proga - mawiali od zawsze przodkowie.
Gdzie nadal kieruje o blask życia trwoga, tam niczym nie świeci w podkowie.
Wiadomo, podkowa - ta z kuźni rodzinnej, to symbol nad wyraz szczęśliwy,
wystarczy zawiesić nad gniazdem solidnie, by anioł strzegł snów i podziwiał.
Nie dane mu było umieścić emblemat, na szczęście swych dziatek na macie, 
pokusa za sobą ciągnęła niezmiernie, błękitem jak piękny bławatek.
Rzuciła za wody gdzie miało być życie i nowe, i rajskie prawdziwe,
lecz diabeł podkusił, jak wąż Ewę podał, do tego kolegi. Zdradliwie. 
Cóż - fiasko za wodą, cokolwiek by nie rzekł, tu nie ma się zmiłuj kamracie.
Gdzie czort zrobi swoje, tam wszystko przepada. I pamięć.  I życie ze swadą.
Po tak wstydliwej klęsce, ze Stanów niesie sztorm. Do Europy. Niemcy, Francja, Izrael, 
Włochy;
a w sercu ciągle...   Ja ciebie Ester w sercu noszę. Przysięgam - wrócę, będziesz moja 
przez całą... Dwadzieścia cztery (h) dla ciebie zawsze gotów.  
Lecz powrót zza kurtyny żelastwem umocnionej, to nie zajęczy skok w kapustę.                                                                                                                               
Tu nie odwaga wchodzi w grę, lecz polityczna walka cieni i każdy wiedzieć 
wszystko chce, czym wnętrze twoje się rumieni.  Już wiza była przed oczami.
Na boski krzyż! Co ja zrobiłem.  Do matki własnej z wizą w ręku? 
(dla Marka Hłasko)