Kroki, podrygi
Dodane przez Neprijatel dnia 17.07.2008 17:18
Na własne ryzyko wszedłem w miejsce, gdzie spotykają się
czasy teraźniejsze: jestem obecny, zmęczony i gotów.
Dach - cały mokry, ale cały. Wzruszająco czyste ściany,

szklane i przejrzyste, czuć przez nie miasto, spóźniony rozkład
jazdy. Każdy grymas układa się tanecznie. Ten, kto postawił
znak poziomy, jest zajebiście precyzyjny. Nie sięgnę nogą

żadnej strony. Zostają prędkie długie światła i rozproszone
punkty nocy, które zbieram, by wymienić na bilet.

Blizny na twarzy matowieją, włosy łamią się jak głowy
porcelanowych figurek. Dioptrie rosną w oczach, na minus.
Monety w dłoniach są już wilgotne, buty związane.

Autobus zatrzymuje się kilka metrów ode mnie. Nie wstaję,
nie chce mi się. Przesiadka nie wchodzi w grę.