szlak
Dodane przez Piotr Gajda dnia 08.10.2008 12:43
Ze zbocza toczy się kamień, jakby upuścił
go Syzyf. U podnóża góry układam na nim głowę
do snu, a chciałbym się unieść, ujrzeć, jak z liścia
zsuwa się gąsienica, wpada w otwarte usta
i wtedy krzyczę, przywołując lawinę igliwia i żwiru.

Chcę żyć, jeść sól, zapełniać piwnice kartoflami
i węglem, wbijać palce w bok tego wzgórza,
nawet jeśli ciało jest wilgotną ściółką,
w której noc tarza się i porasta sierścią.

Zanim zasnę, nieczynny kamieniołom wypełni
błoto, po Wielkim Wozie zostaną ślady kół
i złamane żebro. Będę tutaj leżał, aż w koleinach
zbierze się woda i zaczną świecić szyny.
Położę na nich nogi i aluminiową łyżkę.