W szpitalnym parku
Dodane przez alchemik dnia 21.07.2009 00:01
Ławki nie są zarażone pożegnaniami, przyciągają zdrowych.
Przychodzą tu szukać własnych twarzy, znajomych oddechów,
znaków na niebie i na ziemi, i w oknach

widują obce twarze chorych, gdy wiszą z parapetów
rzeźbione strachem niczym śniegowe kule.
Stopnieją szybciej, zanim zdoła się je ukorzenić w zieleni.

Zdrowi grają w dylematy. Dla usprawiedliwienia
w dobrej woli znajdują usta do pożegnań, bez grzechu
całują coraz bardziej zimne usta chorych.

Zazdrość zabiera ostatnie możliwości porozumienia.
Bez twarzy i ust nie da się załatwić jednym zdaniem życia,
kiedy wyjście losowo wybiera śmierć.