VIII Ab anu ad capitem. Klonu cierń
Dodane przez wiese dnia 16.05.2010 09:41
Myślami niekiedy podążam ku tobie,
Zwodniczej rusałce ze starej ballady.
Układam starannie wiersz, słowo po słowie,
Zacieram w pamięci niezatarte ślady.

Już chciałbym zapomnieć o cieniu pod klonem,
O konnych spacerach na starej kobyle,
Zapomnieć przechadzki po łące zielonej,
Rozedrgane cętki na skrzydłach motyla.

Błotniste bajora zarosłe trzcinami,
Figury kreślone lotami jaskółek,
I gniazdo bocianów, i klekot bociani,
Nieśmiałe wyznania w objęciach półsłówek.

I usta wilgotne powlekane słońcem,
I włosy spłowiałe rozwiane na wietrze,
Półsensy w wieczornych rozmowach bez końca,
Nierozważną miłość, drzemiącą w powietrzu.

Zbudziliśmy Miłość szeptem nie dość cichym.
Zaspana podeszła chyłkiem do ogniska.
Podsyciła płomień, spróbowała whisky,
Powiedziała sucho: miłość to nie wszystko.

Szepnąłem z nadzieją, Miłość to słyszała,
Że razem możemy dogonić marzenia.
Ale ty nie mogłaś, bałaś się, nie chciałaś.
Pozostało tylko bliskości wspommienie.

Banalna amantko z taniego romansu,
Zapomnę o tobie, o ciszy pod klonem.
Postawię samotnie łatwego pasjansa,
Wymażę z pamięci marzenia skradzione.

Zapalę camela na ławce przed domem,
Otworzę czarnego Johnnie'go Walkera.
I kiedyś odnajdę iluzje zgubione.
Pewnie gdzieś się czają.
A niech je cholera...