próbowałem zasnąć gdzieś między Berdyczowem i Pszczyną
Dodane przez sterany dnia 27.06.2010 01:47
wyrwałaś mnie z miejsca gdzie miałem złudzenie chłodu
zastygły nieruchomo drzewa, chmury jak zawsze płyną
obojętne na wojny, potopy i krzyki dobiegające z dołu
ale nawet tam odnalazł mnie twój szept wróć

wracam

a wszystko przez te posty wysokobiałkowe, wstrzemięźliwość
od wody, wiadomo powódź i wiedźmy co od czasu do czasu
nisko przelatują, stukają w okno, na chwilę zawisną na żyrandolu
zmienią żarówkę odkurzą klosze a potem wetkną palec w oprawkę
zioną ogniem i polecą

tylko czy okno mam otwarte, bo jak nie to zostaje tylko komin

i zaś pójdzie wieść w Polskę że wszystkie klęski
to sprawka wulkanu co wybuchł w Pszczynie
o dziesiątej dwadzieścia osiem, w sobotę

a może zdarzyło się to w Berdyczowie, też miasto sławne
bo chociaż Pszczynie nie brak chwały to taki drobny wypadek
mógł wydarzyć się gdziekolwiek, mało to pań latających na mopach
i srogich mężów w tonsurach przepasanych sznurem co uważnie
śledzą niebo by skoro dostrzegą znaki uderzyć w dzwony,
wezwać owieczki a znowu sypną się dary i pokój zapanuje
na odzyskanej ziemi

w suplemencie wspomnę tylko o pladze komarów krwiopijców
o których w księdze o jasnych i ciemnych stworach niewiele
napisano tyle tylko że spotkanie z nimi skutkuje świąbką
i mają brzydki zwyczaj wstawania od stołu nie dziękując