kochalicja sprzymieżeńców
Dodane przez vigilante dnia 15.07.2010 04:14
odwołuję wzrok między nami
wszystkie podkute aluzją dreszcze
i które jak lśniące źrebaki
ułasiły się w gniazda z sienników

stawiam się bez bo baśnie

zachowam dla siebie
zachowam ziemniaki sutki i nutki
ugotuję ci koniec świata jeszcze
mogę na żegnanie zagrać kawałek
z młodości i będzie tak samo piękny
albo lepiej

już idź nie mogę doczekać aż sięgniesz samsonight
sarkazm w dolnej wardze uruchomisz
i z papierosem w zębach wycedzisz gruboziarniste strąki
bujaj mnie bujaj

myśli przybierają na wadzie dlatego
zaciskam migdały gdy ładujesz we mnie
pokaleczone landryny albo prószysz zapachem
albo goździków rozstrojone włosy

i stosy przemielonych materaców
i dwa ognie śmiejące się po francusku
szepcą o kant dźwięku mantrę

kołysz mnie kołysz
bujaj mnie bujaj

to jest czad

rozmowy zapychają zapory
wieczornie podróżnie szlakiem hipnozy
lewa dłoń staje się prawa jędrna tak
zroszone zapominajki tuż przed ulewą i potem
stają się kolejną kroplą błysku i są nie dalej

niż niż

w środę chodziwszy brukowanym dialogiem
poszukując oazy szaleństw w załamaniach języka
wiemy już co nie a co nieco

dewiacje rozprzestrzenią miętowe pocałunki przynęt
na czubkach smaku zachłyśniesz się
jedzonym głosem otwieranego snu
kamuflowanego wróbla szarganym
po strunach telegraficznego strupa
głupia o głupia

przerzutnia skrajna

kołysz mnie kołysz

głosem wkrytym w słuchawce niżu
poruszeniem zatwierdzonym z dżdżu
w baobab wygłuszeń

zaszeptaj echo wzruszeń

bujaj się





.