z kajetu sklepowej panienki
Dodane przez atrament dnia 02.10.2010 00:01
nie dalej jak wczoraj
w nasz skład galanteryj
przywędrował klient
z służącym w liberii.

ja za kontuarem
w wujaszkowym sklepie
na podłodze czuję,
co mi bucik klepie.

tamten w tym momencie
krokodylej skóry
szuka wzrokiem butnym
od dołu do góry.

pochylam się, klękam,
sprzączkę wraz wyrwawszy
jak filip z konopii,
a jegomość patrzy.

wyjmuje mi z ręki
ten rzemyk skórzany
od ciżemki mojej
przeca wyszarpany.

panienko, co stoi
łokieć tejże skórki?
do zegarka szukam
złotego dla córki.

dać gotowiem nawet
czterysta talentów,
byle moje dziecię
poniechało smętów.

ale panie, ale...
z frasunku się jąkam;
chcąc nie chcąc zawijam
w papier kraj buciątka.

do lokaja puszczam
oczko se spode łba:
bierz za skórkę drogo
jak to tylko się da.