O pożarze dworku Andruszewskich
Dodane przez Kruczasty dnia 06.03.2011 11:55
Dziś popiołem Twoje suknie,
ziemia żyzna od więdnięcia.
To, co widzisz co dzień w lustrze
Ty - hrabino Andruszewska.

W Tobie burza, dziejów moce,
ci intryganci, ideowcy...
W Tobie całe piętno polskie,
barwa zdrady, czar tych rozmów...

Czar tych rozmów, co nocami
wiedli dworscy waszmościowie.
Ci poważni - dysputanci,
kawalarze też i chłopcy.

A wśród chłopców byli tacy
"lubujący się w urodzie".
Zbereźnicy, rozrabiacy,
zakradali się tam co dzień.

Rzeczą pewną, iż uroda
panien Andruszewskich znana.
Kto nie przyszedł, ucałował
dłoń szlachetną i zachwalał:

"Jakże piękne córki pana!"
"Jakie dobrze wychowane!"
"By twój uśmiech widzieć z rana..."
- tak pisano pięknym pannom.

A w ogrodzie, jak i w parku,
wśród zieleni i fioletu,
grał melodię powiew wiatru,
co dochodził z salskich stepów.

Zimą także, wśród zapasów,
słoik wody z brzozy starej,
aby zimny dzień zawczasu
ocieplony został majem.

Tak natura parę wieków
grała pasaż trzech kolorów.
Wiosny, zimy oraz lata,
bez jesieni - bez jej zmorów.

Nagle przyszła dama złota
inna jednak niż pisano,
liście wkoło czerwieniąca
krwią - zarazą opętaną.

Z drugiej strony inna słota,
czarny sztandar Teutończyka,
industrialna horda miota
wszystko to, co napotyka.

Taki koniec dla sielanki
ziścił salski wiatr zdradziecki,
ogień niósł przez dworskie ganki
bezlitosny, niszczycielski.

To te lata, te frustracje,
chciwość ludu, podglądanie,
wszystko wyszło na libację,
słodkie szlachty ograbianie.

Dziś idiota, co za drzewem
krył się, aby życia zażyć,
zwie się katem, zwie się królem,
"koniec dworu, kres bogaczy!"

A Ty Pani, gdzieś ukryta,
zlana z tłumem - przeciętnością,
dzierżysz swą ostatnią skrzynkę
z biżuterią, wytwornością.

A w ogrodzie, jak i w parku,
wśród zieleni i fioletu,
gra melodię powiew wiatru,
co dochodzi z salskich stepów.