ostatni i pierwsi
Dodane przez ElminCrudo dnia 06.06.2011 17:10
opowieść pierwsza

spotkałam ludzi którzy uwierzyli
w mantry prawdziwe i uskrzydlone
w pieśń o nietrwałym w sutrze serca
w siebie nie swoich na siebie otworzonych

potomkowie zjadaczy jagieł i owsianki
razowego chleba z salcesonem i pyry lub ziemniaka
nadwiślańscy ozdrowieńcy bo już istoty wyzwolone
od splotów pacierzowych od słomianek od zagonów
nowi wyznawcy wielkiego poznania nieistnienia
zaszczepianego na ziemiach żytnio-buraczanych

czytałam zdania i bardzo chciałam zrozumieć
teksty wygarniane z egzotycznych słów o mądrości
przyjmowanej na jakże starym krajowym gruncie

nie mogłam pojąć co i skąd czerpią
kiedy pęcznieli od pogardy
jak garście ryżu we wrzątku
kiedy nabierali żółciowych esencji
niczym zalane liście zielonych herbat
kiedy otrząsali się z prochu i popiołu
jak poparzeni

bo ze ścieżek indywidualnego oświecenia
strzykali nadmiarem śliny
na zagrażający im świat
świat właściwie przez nich podzielony
na wyższe i niższe ścieżki
widziany ze złem w postaciach
- zwierząt
- głodnych duchów
- istot piekielnych
stąd oni
czciciele najwyższej formy pustki
z głębokiego przekonania
muszą żarliwie nie miłować
wszystkiego i wszystkich
innych
niższych


* * *

druga opowieść

o niemym dziecku zamkniętym
w nienaturalnie wykręconym ciele
to historia małego życia pod którą
pojawił się wpis z anonsem
w notce namiary i wymiary
w notce pustka w formie wybuchu

dlatego zwinięte chorobą dłonie
dlatego przykurcze nóg dziewczynki
zderzyły się
z kształtnym biustem i udami kobiety
z propozycją czystej urody i piękności
nowo oświeconej "dziewczęcej czterdziestolatki"
słuchaczki i głosicielki sutry serca


* * *

trzecia opowieść

o nakryciu serwetkach i bambusowych pałeczkach
które wyszukały w miseczce kiełki z kiełków
aż spadły ze stołu łyżki noże i widelce

bo pałeczki zamierzyły się i uderzyły
w pochyłe plecy babiny z medalikiem
w grzbiet dziadka pod obrazkiem
w kark wnuczka nad książeczką

i posypały się razy jak kły
między wianki a wiązanki

święciło się coś i święci
chociaż po staremu to nie święci
wcześniej lepili garnki a dziś strugają pałeczki
z poświęceniem i oczywiście poświęcone
tym innym
dla których maty a na matach czary
i po mancie na macie mantry nad czarkami


* * *

czwarta opowieść jeszcze otwarta

o myślących o sobie jak o obudzonych
o uważających się
za energicznych
prawych i niebłądzących
bo wyrzekli się dumy wszelakiej
powściągnęli zmysły i opanowali gniewy
bo już nigdy i nikogo nie zlekceważą
pochopnie nie osądzą
nie będą łaknąć uznania
ani nagrody dla siebie

a jednak

widuję ich wyniesionych nad szuwary
strzelistych jak gotyckie wieże
jak szablo listne tataraki
wyrośnięte nad taflą jeziora
bo czytam jak tną na oślep
każdy najlżejszy powiew
jak wiatry i światło szatkują
na drobne linijki tekstu
a od ich słów
biegną laserowo wyostrzone cienie
pikują w fale
oślepiają ryby raki i omułki
potem odbijają się łączą w snopy i tworzą powrozy
do fantazyjnych wind dla wybrańców losu
perfekcyjnie zawieszonych
nad głowami reszty od gorszej ścieżki


* * *

piąta opowieść

jest historią o źdźbłach z kolanami
ukrytymi pod błękitną porcelaną

o trawie która zadaje sobie
magiczny sen o baobabie
a śniąc przymierza korony
i codziennie zatrzymuje słońce
drapie się z chmury na chmurę
widzi tylko niebo
na tle nieba baobaby

piąta opowieść
jest opowieścią pierwszą o tym że
spotkałam ludzi którzy tak uwierzyli w siebie
że po swojemu zawodzą mantry
i po swojemu przyjmują sutrę serca
dlatego nie słyszą śpiewania trzciny
nie zobaczą drobnych kwiatów jabłoni
ani związków jabłka z dźwiękiem
nad brzegiem białego płaszcza

są bardzo zajęci dzieleniem ryżu
na porcje bezsennego szczęścia
siedzą z pałeczkami w dłoniach
przenoszą krewetkę z sosu do sosu
nad tacą z laki nad miseczkami
przy kadzidełku do ust



Zielona Góra 06-06-2011