Ognisko rodzinne
Dodane przez Krzysztof Bencal dnia 14.09.2011 23:20
1. Ja, mąciciel

Miejsce, z którego wyruszyłem na wędrówkę w nieznane
i do którego zamierzałem wrócić, już nie istnieje.

Miej się na baczności, mężczyzno, bo ilekroć pracujesz
na nocnej zmianie, twoja małżonka śpi na dwóch poduszkach.
Podobno kiedy pralka wirowała poszewki lub ubranie
robocze, trzęsły się zamknięte drzwi między pokojem a kuchnią.
Lecz dziś w telewizorze fani stoją w bezruchu
i patrzą na piłeczkę, jak toczy się w stronę dołka.

A ja wciąż milczę i milczę, wieczorami dmuchając
na dymiącą kawę i pijąc ją po małym łyku,
jakbym myślał, że czekacie na wróżbę, że ponownie
zatracicie się w tajemniczych wyrazach twarzy i
tytoniowym dymie, i w rozmowach o sensie z tymi,
którzy jeżdżą pociągami, żeby zrozumieć ludzi.

Czemu za korzystanie z toalet dworcowych nie płaci się co łaska?
Przecież jeśli karmi cię ktoś, kto chce,
abyś umarł, Bóg jest twoim gównem.

Być może cała ta historia znów skończy się
na wymierzaniu ciosów pięścią w twarz, dawaniu
kopniaków w dupę tam, gdzie li tylko bezbronni.

2. Ilość toreb bywa niewspółmierna do forsy wydanej na zakupy

Dom rodzinny nie jest moją trumną, skoro muszę pukać do jego drzwi,
gdy wracam ze spaceru ciut lżejszy. Uchylcie okno, hieny cmentarne.
Zarówno na tym, jak i na tamtym świecie wyobcowanie i wszechmoc.
Patrzę na czoło, po którym cieknie strużka potu jak dusza dżdżownicy.

Nie dałbym rady otrzeć swych pleców. O, trzech młodych Rumunów tańczących,
śpiewających na skrzydle mknącego samolotu. Jeślibym przystąpił
do telewizora, jego ekran zacząłby śnieżyć. Widzę, dziecko, że
pijesz dużymi haustami zimny sok wieloowocowy niczym mocz

wszystkich budowniczych wieży Babel. Czy twoi rodzice, całując się
z języczkiem, pomieszali milczenia przeszłych, obecnych i przyszłych bogów?
W mojej bitwie wewnętrznej między złą połową a dobrą ów trzeci, Bóg

korzysta najwięcej, bo znajduje swoje dawno pogubione rzeczy,
które zabijają nieprzyjemny
posmak w ustach po najtańszych waflach.

3. Włócząc się po pubach

Łaska boża, że usiadłem tyłem do wszystkich,
bo kufel piwa okazał się tak ciężki, że
gdy podnosiłem go do ust, drżała mi ręka.

Łaska boża, że usiadłem przodem do wszystkich,
bo przysiedli się do mnie dwaj mężczyźni. Starszy
postawił mi piwo i oferował pracę.
A młodszy, zapytawszy mnie, czy ten a ten jest
moim znajomym i usłyszawszy twierdzącą
odpowiedź, chciał mi wpierdolić. Wówczas ten starszy
wyprowadził mnie na zewnątrz i spytał, czy mam
gdzie spędzić noc. I czekał, aż mu podam rękę.

Łaska boża, że usiadłem bokiem do wszystkich,
bo było za mało pań na burdel, za dużo
na klasztor. A domów rodzinnych nie ma do dziś.

2011