Enklityka
Dodane przez Półksiężyc dnia 22.01.2012 11:41
Ojcze,


będę mówił prostymi słowami. Położę literę obok litery. Głoskę na głosce. Trzeba wyjaśniać. Bardzo wiele połaci ziemi należy oświetlić, zanim dopłyniesz do brzegów mojego świata i usłyszysz w szumie diod i laserów słodki klangor wilgoci. Zdążę na czas. Na twoje nadejście przystroję drzwi, kupię do jadalni niewielką figurkę Mitry, przyciemnię lub zabarwię plafony. Wszystko ci wytłumaczę. Powody każdej chwili smutku i apatii zostaną przed tobą odsłonięte.

Sądzę, że Bóg dał mi ręce dobre, a także skore do pracy. Nie są to dłonie mordercy, przecież utrzymują ołówek i światłowód. Heblują, grzeją wodę, czyszczą obrazy. Czynią mnie szczęśliwym. Nie szczycę się nimi. Pragnę jedynie splatać je ze sobą i zastygać na chwilę w zupełnym bezruchu. To, co zdawało się rozskowytanym gwiazdozbiorem, tężeje wówczas w figurze snu. Hekabe, Klitajmestro, Elektro - komu morze? komu zaułek? - nikt nie odpowiada, więc ja, człowiek, pozostaję sam. Zagarniam z powrotem kulę czarnoksięską.

***

W takich chwilach proszę Boga, abyś mnie pozostawił. Czy mógłbyś nie odwiedzać już mojego domu? Niczego nie pragnę tak, jak odbudowy ogrodu. Nie miej mi tego za złe. Dziś nie chcę patrzeć na twoje ampułki z heparyną. Na pędzelek do golenia i lusterko ze zdjęciem. Chcę mówić: "Idź. Jesteśmy wolni". Chcę w środku lata odprowadzać cię na skraj jasnej drogi.


Krzysztof Schodowski, "Portret W."