Synopsis
Dodane przez Półksiężyc dnia 05.02.2012 08:49
I

Namalowałem obraz o podróży na zewnątrz.
Płótno naprężone od nadmiaru,
a bezsilność dalej w dłoniach.

Krzysztof Schodowski

Ojcze,

nie czuję się lepiej. Cóż z tego, że wiatr wieje od strony wybijanych źródeł? Nie nadejdą lata ani dni zamieci. Co stanie się z nami, jeśli nie odpowiemy echom i żaden z wielkich mistrzów: von Kleist ani Goethe, nie złączą nas ze sobą? Tak wiele Eurydyk przepadało już w palisandrowym lesie. Znajdowano je potem wśród chóru szaleńców nucących pawany na śmierć kręgów światła. Chyba nie wolno mi o tym pisać, tak pełnemu wiary i melancholii, zwłaszcza gdy myślę o drżącej zasłonie.

Mimo to zapisuję łuska po łusce wnętrze jabłka, mój list do ojca. Piszę żarliwie i bardzo łagodnie - ulgą lotnych piasków, które znają drogę. Widziałem kamień, ojcze. Podniosłem samogłoskę. Przysłano do mnie chłopca. Wybrałem jego portret. Muszę odpocząć, czekając na ciebie. Inaczej nie zrozumiem kantaty roślin i kiedy nadejdziesz, przygarniesz laskę ślepca. Będą mówić o mnie jak o splątanym cieple. A cóż po gałązce w labiryncie łąki?


II

Wczoraj widziałem Ocean Atlantycki.
Widok kojarzył mi się z płótnami Vermeera,
które kiedyś zobaczyliśmy w Zwinger Muzeum w Dreźnie.
On nigdy nie namalował żadnego morza.

Krzysztof Schodowski

Ojcze,

spójrz na mnie. Z niepojętego pisma oceanu wyłowiono właśnie imię mojego domu dzieciństwa. Było pełne dźwięków - wystarczyło zejść do piwniczki, aby usłyszeć drżące liście dorożki. Nie mogę zrozumieć, dlaczego nie było w nich cierpienia. Ani Medei myślącej o zatopionej afrakcie Jazona, ani Bereniki marzącej o dłoniach Tytusa. Tylko jardy drzew i wody, pierzaste gniazda erebów, anemon.

Owszem, możesz dociekać, skąd nadeszły cyfry bieli, lecz cyfra nie jest literą. To gra kubiczna, spotkanie warstw, mierzenie światów głębi. Nie zrozumiesz wody, gdy jeszcze trwa ziemia. Czas spływów nie nadejdzie, estuaria znikną. Pozostaniesz, ojcze, u rwącego brzegu z kroniką w jednej ręce, w drugiej z pocałunkiem. Nad miasteczkiem spadnie niewiędnący deszcz, spłynie po trylinkach. Da nam odpocząć.

Krzysztof Schodowski, Wszyscy kiedyś ocieramy się o spokój