Odlot z bursztynowych piasków
Dodane przez Marek Bałachowski dnia 15.08.2012 17:21
Wiatr, z fal solanką lub z chmur zimnych mżąc, o brzasku,
ślad- łańcuch bosych stóp, nawilżał w chłodnym piasku.
Do łódek (te ,na brzeg, daleko powciągano)
ktoś szedł niedawno (biegł?), gdy szalał sztorm dziś rano.
Błysk-obraz-chłodny-dreszcz. Spojrzałem, w tył, przez ramię,
gdzie ślad mój (z tamtym też), przez wydmy, niczym znamię,
wiódł tam, skąd (znów) szedł ktoś. A wokół -pustych!- łodzi
piach gładki, jak na złość. Więc...gdzie się "bosy" podział?

Sto myśli,grymas, gest. Ten trzeci (gdy mnie minął)
przystanął: "bursztyn jest?" Zapytał: "czy- wypłynął?"
A gdy wskazałem mu bez słowa, dłonią, ślady,
wyrzucił potok słów. Przerwałem mu tyradę.
Bo zbladł i plótł coś tak: "Dlaczego robię żarty"
(...że, niby "szedłem wspak, na boso" lecz podparty
"rękoma w butach, by tak znaczyć drugie tropy"...)
Myślałem: po cóż mi tu sprzeczki czy kłopoty!

Skłamałem (...tak, to ja, na czterech, czyli klęcząc
znaczyłem ślady dwa), bo myśl wracała, męcząc
wspomnieniem: chciałem, by z ukrytych mi coś znaczeń
wyjaśnił. A ten, zły, niechętnie, tak tłumaczył:
"...Gadają ludzie...Cóż? To bzdury! Wcześnie, rano,
gdy sztorm jest, z głębi mórz się rodzi- ponoć - anioł,
a z pępowiny, z krwi, powstaje bursztyn nowy..."
Coś, wreszcie, nagły błysk?- otworzył obraz w głowie

jak cios, i tchu mi brak: krew, zmysły gdzieś odchodzą.
Myślałem przecież: ptak? ( te skrzydła!) wzbił się z łodzi
kiedy schylałem się po piękny bursztyn z plaży
(...a ciemny, niczym krew - i wielki, sporo waży).
Tak - jak na jawie sen - wyraźnie, w moich oczach,
znów stanął obraz ten, widziany, kiedym kroczył,
(nim ślady bosych stóp spostrzegłem w mokrych piaskach);
gdy noc z dniem brały ślub, po burzy, w świtu blaskach.