Pogrzeb Generałów
Dodane przez viviana dnia 07.06.2014 06:00

Pogrzeb Generałów


Spójrz, jak szybuje stado WRON.
jak taszczą w szponach bratnią duszę
przed Najwyższego Dowódcy tron
pośród rejwachu, gwizdów, uciech.

Za hukiem wyżebranych salw
podąża hańba, marność, krew .
Honor - u tamtych poległ bram
- gdzie gwiazdy strzeże młot i sierp.

Nad urną dym i swąd i zgrzyt
- to blask orderów gaśnie krwawy
i pęka towarzyszy mit
o dniach zwycięstwa i chwały.

Poza tym cisza, szurają nogi
i przeszłość płonie purpurą,
do grobu poszukując drogi
przez Moskwę, Powązki i Bródno.

Przez pryzmat dat - patrzę na twarz
zmętniałą piętnem praskiej wiosny;
- Żałoba żon, misterium WRON
legendę jej imienia zmogły.


..................................................................

Wojciechu! Wojciechu! - Aniele zagłady!
Pośmiertnie odbierasz jeszcze defilady?
- Wszak nad urną twoją, tłum wznosi okrzyki
rzucając przekleństwa, obelgi i gwizdy.

Wojciechu! Wojciechu! - Zgiełk jest tu nieludzki.
Idą za konduktem żywi, a zabitych
niosą na portretach młode harde duchy,
których obudziły niecne twoje czyny.

Wojciechu! Wojciechu! - Coś ty za prezydent,
że na twym pogrzebie sąsiadów nie widzę?
Król, ni car nie przybył, żadnych delegacji,
tylko na portretach - twych rządów ofiary.

A łeb w łeb - niedawno, orły twe czerwone
wciąż krążyły z tobą - gęba przy gębie
i przelatywały Polskę z końca w koniec...
A ty zakrywałeś wawrzynem ich brzemię.

Wojciechu! Wojciechu! Do apelu stawaj!
Na Błękitnych Błoniach są zabici z Pragi,
jest Pyjas, są z Wujka , Przemyk, Popiełuszko
i prawda twych rządów, których uczłowieczyć
nie ma żadnej szansy.

Wojciechu! Wojciechu! Zgiełk jest tu nieludzki!
Idą za konduktem żywi, a zabitych
niosą na portretach młode harde duchy,
których obudziły twe haniebne czyny.

...................................................................

Wiatr szarpie księgę, jakby chciał wyrwać
znicz chwały z wersów, roznieść olśnienie,
lub złoto czcionki zdmuchnąć z tytułu
błyszczące czarem, łudząc ponętnie
nad powinności i cele.

Strony trzepocą jak ptaszka skrzydła
przybite ćwiekiem w dzień wolności,
- a on się nijak nie może wyrwać
by bujać, sypiąc pomiędzy ludzi
porywające rapsody.

Nawet w powietrzu echa słów twoich
skostniały
- święty Janie Pawle II,
któreś przemilczał,
lub nie chciał dotknąć nimi zła murów,
woląc kwiatami zło to zarzucić.