Stałaś ciemna, przejrzysta, w perłowej poświacie
Dodane przez Ewa Włodek dnia 09.09.2014 23:42
Plus minus nieskończoność. Czerń spleciona z bielą,
która jest widmem ciągłym złamanego światła,
sumą sześciu kolorów, barw mostu, co splata
jeszcze nie rozpoczęte, z tym, co dawno przeszło.

Gdzieś między mantoletem a szarfą żałobną
jest niebo jak ocean i stęskniona pustka,
malachit w barwach życia, a w nim - żywa dusza,
dysk błyszczący nad ziemią i tombak jak złoto.

Duch w równowadze z ciałem pomarańczą płonie.
Krew porodu i kaźni nie różnią się niczym.
Strój pierwszokomunijny. Całun. Co ważniejsze?

Wyniosłe dostojeństwo szaty nazyrejskiej
przenika się z rozpaczą, ustrojoną w kiry.
Wir zaciera kontury. Już nic. Tylko promień.