Ostatnie chwile zabawy w remizie
Dodane przez Leliwa dnia 06.12.2015 09:09
Pod koniec krótkiej nocy okulały krzesła
i zastygły, oparte o spocone ściany.
A kapela wciąż grała i nie chciała przestać,
chociaż wszystkie jej nuty każdy znał na pamięć.

Firanki podfruwały przy otwartych oknach,
gdzie czerwiec siał swój zapach oraz gnojowica
na polach rozłożonych jak plebejska książka
o wiecznie suchym kacu nudnawego życia.

Wśród reliktów świetności splądrowanych stołów
garowały zezwłoki spitych biesiadników.
Jedna para tańczyła, kiwając się wkoło,
bowiem przyszła tu sama i z własną muzyką.

W końcu poszli i oni w sobie znane miejsce,
lecz będą na zabawie za miesiąc w sobotę.
Bo stąd nie ma ucieczki, a każde odejście
jest pętlą, która zawsze kończy się powrotem.