20:15 do Wrocławia
Dodane przez Ryszard B dnia 18.08.2016 01:45
W powietrzu o zapachu bagna, łapie oddech jakby wynurzył się z topieli.
Syk otwieranych awaryjnie drzwi i ręce przez moment udają skrzydła.
Z pociągu, patrzą oczy przyklejone do zamglonych szyb, jak upada.
Czas zamarza, tylko czapka toczy się po peronie. Opuszczona walizka,
z rozwartej paszczy wypluwa wnętrzności. Znicze jak przestraszone szczury,
rozbiegają się po peronie. Jeden w zetknięciu z torem, gubi ubranie
z Trybuny Ludu i rozpada się niczym lustro Królowej Śniegu.

Leży otoczony wiankiem twarzy z przypiętym zatroskaniem. Jest w teatrze?
Gra główna rolę? W dramacie, tragedii? Powiększa się szaro-ciemny krąg,
zgarbiony niczym wierzby płaczące nad mazowieckim strumieniem.
W atmosferze gęstej od kwaśnych oddechów, kolejne fale niczym żyrafy
wyciągają szyje. W uszach słyszy werble, niczym prowadzony na szafot.
Tato, nie jedź! Chce wstać, ale kto podzieli się ciepłem z zziębniętym peronem?

Szamocze się niby ryba zaplątana w sieć, łapie resztki powietrza.
Zrywa krawat zawiązany w podwójny węzeł. Nie ma stąd ucieczki,
megafon ścisza głos. Krzyczy, nie, język zmienia słowa w charkot.
Ręce coraz wolniej kreślą nieczytelne znaki, jakby pogrążały się
w trzęsawisku. Twarze gapiów bledną. Pejzaż nabiera akwarelowej tonacji
Czeka w ciszy, spokojny jak narkoman po złotym strzale.

Obleka twarz w pergamin, granatowy lakier kładzie na paznokciach
Wpatruje się w coraz dalszy punkt za horyzontem. Gdzie światło,
które nie zna zmierzchu? Kładzie czerń na szaro-niebieskie tęczówki.
Z oddali narasta sygnał ambulansu, mgła otula stacyjny zegar.
20:15, z peronu uciekają kolejne okna podmiejskiego do Wrocławia