z cyklu postacie plecione "Jarek"
Dodane przez kkb dnia 29.01.2017 14:27
Jego buty zawsze nienagannie czyste, świeciły czernią.
Raczej błyskały,
bo chodził i kopał szybko:

- Jak grom z jasnego nieba!

Lubił śmiać się z kumplami, czyli raczej sam.

Miał ich sporo.
Gdy tak rechotali na Starym, albo przy Bułgarskiej,
zamieniali się w szamanów przywołujących błękitne syreny.

Mimo że urodził się wcześniej. Jego e-mail zawierał, chyba datę?
88
Znaczy już wiem, że nie datę.
Nieważne,
to pierwszy człon tej internetowej anonimowości charakteryzował go lepiej.

Łysy,

chodził na mecze, chociaż nie interesował się piłką.
jednak to dobry sposób żeby się sprawdzić.

A że testował się często,
to ciężko było podejrzewać go, o bycie człowiekiem niepewnym.

Granatowa, prosta, robotnicza kurtka,
modna swego czasu, dobrze komponowała się ze zrolowaną czapką,
która w jednej chwili potrafiła ukryć właściciela.

Ale nie przede mną.
Ja poznał bym tą parę piwnych płomieni nawet na zdjęciach,
w lustrze zresztą też.

Na jednym z dzieciństwa miał przyszytego Che,
ale bałbym się o tym wspominać na sali.
Tam był sobą a nie naiwnym szesnastolatkiem,
przekarmionym populizmem starszych braci.

Kiedyś po wódce pitej z plastikowych kubeczków nad Wartą,
posprzeczaliśmy się o coś tam
i następnego dnia nie byłem pewien.
Czy głowa napierdala mnie od alko,
czy za sprawą jego twardych argumentów.
W sumie, to fajnie było.
Po prostu większy był, jebany.

Prawie dwa metry, a w tych butach na przygrubych podeszwach,
całe dwa.
Gdy patrzyłem jak odchodził po krótkim:

- Chwała Wielkiej Polsce!

Zgrabna Vałka, do której przylegała zawsze ta sama,
ale nigdy brudna kurtałka,
wydawała się propagować zwycięstwo naszej idei nawet po pożegnaniu.

Chyba kochał swoją dziewczynę.
Tak bardzo drażniły go spojrzenia brudasów, gdy szli razem, rowerową ścieżka miasta,
w którym zakaz pedałowania miał kiedyś stać się jawą.
Chyba jeszcze ją kocha, chociaż raz jej wyjebał, a ona nie zrozumiała żartu.
Teraz może śmiać się już tylko w tłumie,
sam.