Wiersz zimowy
Dodane przez otulona dnia 20.02.2018 17:56
udaje, że odchodzi. Patrzę przez zachodnie okna, nęci
pozornie cichy, zastygły dzień, jeszcze czerwone owoce dzikiej róży.
Wrócą wichry, nocne mrozy. Zasypie nas od nowa, będziemy mówili
językiem śniegu. Czekam na tę słabość, na slajdy z przeszłości.

Pamiętam, ktoś mówił o prawdziwie błękitnym niebie,
światełku ukrytym w dłoniach. Miał miłość, za rok
jeszcze bardziej przejmujący głos. Ktoś wtrącił o fałszu.
Dni lutego. Gryzące powietrze. Siniak na ramieniu,

nabity przy odkładaniu książek na makulaturę. Gorączka,
emskie wadowickie, godziny w pościeli. Mogę zacząć
czytać, mogę zacząć pisać prawdę: pracują wiertarki,
przy wschodnich oknach mężczyźni na rusztowaniach,

skracają noc.