Widoki
Dodane przez admin dnia 01.01.1970 01:00

Małgorzacie Pniewskiej, Michałowi Staniszewskiemu

Mężczyzna na deskorolce
próbuje wjechać na szczyt
asfaltowego pagórka.
Regularna łyżwa, prosta sylwetka,
stójka na jednej nodze, jaskółka.
Powiedz, mogłabyś w takiej chwili
studiować - dajmy na to -
heglowskie smutki?
A jeśli od tego zależy jego życie?
Siedząc w domu, bywa się niekiedy
stawianym w głupich sytuacjach.
Lecz czas się zbierać, koniecznie.
Pięć minut w jednym miejscu
to stanowczo za długo, jak na ten stan.
Szczypanie, "mrówki" pod skórą,
amfiteatr cały w błyskach,
jakby marszczyła się w rogach
posrebrzana tkanina powietrza.
Coś szybkiego przebiega ekran -
podglądacz patrzy na nas
ze wszystkich stron.
Za linią cisów wybite szyby,
w środku cennik - czyjaś ręka
dopisała na nim "pierdolenie".
Nie miałem pojęcia: tutaj, w Łodzi?
Cytadela, park Matejki?
A może przyśniło mi się to miejsce?
Bar, w którym piłem colę,
raz w życiu, piętnaście lat temu, zimą.
Dasz wiarę? Tylko, co to ja?
Chciałem o coś zapytać,
ale twoja odpowiedź była szybsza!
Ręce trochę się jednak trzęsą,
coś biegnie, kudłate, małe -
zając? koziołek! wiewiórka?
Już się nie dowiemy.
Koniec papierosów, rośnie pragnienie,
baton czekoladowy uparcie
dopomina się wejścia na wizję
(teraz w kolorze czerwonym,
zielonym, niebieskim).
Tylko, kto zrealizuje zamówienie?
Język out, od kiedy leżymy na pagórku.
Raptem otoczyły nas ptaki
i psy wielkie jak nigdy przedtem.
"Podejdź do nich, spróbuj pogadać,
przekonasz się, będą jaja."
Ale nie, siedzę i patrzę,
z sercem nagle pełnym podziwu
dla zmyślności mrówek,
hipnotyzowany przez liście
toczące z wiatrem milczącą wojnę.
I zaraz, jak inni, wybieram zbiórkę -
wstajemy pod rząd, jak na capstrzyk,
każdy zabiera sweterek
po młodszej siostrze.
I znów kosimy, jedną po drugiej,
pustoszejące alejki,
jak najszybciej chcąc znaleźć się na moście,
skąd do woli patrzeć można na chłopców
uprawiających hokej na rolkach.
Chmury tak bezceremonialnie
brudzą błękit i samolot wciąż ten sam
krąży nad nami, jak kundel,
który przymila się, choć przed chwilą
zarobił kamieniem po żebrach.
Och, znaleźć się tam, w górze -
nic, tylko świece, beczki, pętle,
ślizgi na skrzydło!
Nigdy więcej naziemnych żebrów!
Słyszysz mnie, Adolfie?
Jesteś tam, Richardzie?
Ale oto wesoły buldog Happy,
zażywszy kąpieli w stawie,
łasi się do moich stóp.
Czy jest tym, czym jest,
czy raczej tym, na co wygląda?
"Te i inne pytania" oraz my, dyletanci...
Tak, ze słonka zupełne już dziś nici,
zamiast deseru - resztówka.
Harce po bunkrach, kuksańce w trawie