Zginęła mi ostatnia zapalniczka
Dodane przez Wierszopis dnia 28.06.2021 20:59
Bez ognia leżę na zniszczonej kanapie
wielokrotnie zalanej
sokiem z niedojrzałych owoców tarniny.
Czyli marazm i uciążliwość
klejących się dłoni.

Zaklinam nimi brudne kartki
w nieforemne samolociki, puszczę je
dziecią znalezionymi wczoraj
pośród kulek naftaliny.

Naiwnie krzyczą: cukierek albo psikus
nie bacząc na moje cierpienia,
do tego kawa nie stygnie a sny
coraz dziwniejsze i dni płytsze.

Królestwo za zapałki oraz konia
na biegunach.