Poczciwina
Dodane przez ela_zwolinska dnia 24.12.2022 00:47
Na kładce ponad rzeczką leniwą
Diabeł w południe chłodu zażywał.
Zbrzydło mu piekło ze smołą wrzącą,
Bo tam piekielnie było gorąco.

Do parującej ciszy z zarośli
Chwile beztroski swojej dołączył.
Leżąc niemrawo w cieni migocie,
Nie usiłował niczego dociec.

Gdy się obrócił szpotawą nogą,
Wpół wyliniały potrącił ogon.
Ten się zanurzył w cienistej wodzie
Blask zawracając, nim zdążył dobiec.

Kiedy się gapił rozdziawiał gębę.
Muchy padały na widok z zębem.
Ten tylko został. Reszta wypadła,
Stąd miał problemy w spożyciu jadła.

W kosmatej brodzie miały schronienie
Dwa szczury wodne i lasu tchnienie,
A za pazuchą starej kapoty
Chował niechciane, ludzkie kłopoty.

Odczuwał przesyt dręczenia winnych,
Którzy nie mieli, co mieć powinni.
Od progów domów, skrycie po nocy,
Odganiał kijem żal i zgryzoty.

Gdy szedł kuśtykał i widział słabo,
Więc dał na spokój gońbie za babą.
We łbie szumiała mu okowita,
Którą od wójta wziął, choć nie pytał.

Belzebub- władca dusz grzesznych- orzekł
- Złamałeś czarcie diabelski kodeks.
Jesteś wyrzutkiem wśród naszej braci.
Za fanaberie musisz zapłacić!

Nie chciał się kajać, o łaskę prosić.
Podwinął ogon. Nad rzekę poszedł.
- Z piekła wygnali. Niebo nie dla mnie.
Myślał banita- Kto mnie przygarnie?

Bóg spojrzał z góry i ręką machnął.
Kładkę nad wodą oddał na własność.
Tam na ustroniu, pełen swobody,
Czuł się, jak czuć się może bóg młody.

Po lecie jesień przyszła, a wtedy
Poznał sromotę obcej mu biedy.
Z dnia na dzień marniał i tracił siły,
Że aż cień własny z kołkiem go mylił.

Anioł z kapliczki na dróg rozstaju
Wziął nieszczęśnika; powiódł do raju.
Dał mu świadectwo przed Świętym Piotrem,
Że choć diablisko, to nie był łotrem.

Chór cherubinów i wszyscy święci
Kandydaturą srogo wstrząśnięci.
Pan jednym zdaniem skończył przycinki.
- Zapamiętałem dobre uczynki.

Nareszcie wolny od wiecznych starań,
Będzie miał święty spokój od zaraz.
Przy tym w niewoli starych nawyków,
Noce mógł spędzać śpiąc w popielniku.

Ludziskom oczy stawały kołem,
Widząc, jak w zgodzie czart szedł z aniołem.
Jednak nikt nie mógł dociec przyczyny,
Czemu stroskani znowu chodzili.