Ballada o duchu bagien
Dodane przez ela_zwolinska dnia 28.01.2023 00:01
Gdzie trzcin uschniętych sterczą kikuty,
Jadem oparów żrących zatrutych
I ślad zabliźnia błota mazidło,
Tam się gnieździło szpetne straszydło.

Z garbem na plecach, kaprawy, rudy,
Ociekający brunatnym śluzem.
Brodził w szuwarach we mgle zaklęty,
Z zieloną brodą z serduszek rzęsy.

Wyglądem chłopa gotów z nóg zwalić.
Lepiej nie patrzeć nawet z oddali.
Mówili we wsi, by tam nie chodzić.
Widokiem może krew w żyłach zmrozić.

Stąpał po cichu i nic nie mówił.
Wśród tataraku ślad cienia gubił.
Jak stróż sumiennie doglądał włości,
By nieproszonych przegonić gości.

Sprawdzał, czy nie ściął nikt pałek trzciny,
By ptaki miały puch na pierzyny.
Wsłuchany czujnie w bulgot topieli
Baczył, ażeby ziół nie wycieli.

Garbate olchy, stare i brzydkie
Odwiedzał ciesząc się każdym listkiem.
Głaskał ich blizny w pniach kostropatych,
Dla zapomnienia gałęzi straty.

Pytał topika- pomoc potrzebna,
Bo w domu z baniek dziura niejedna?
Gdy słońce piekło całymi dniami,
Żabom zanosił wodę garściami.

Wypolerował pancerz szczypawce,
Jeśli utknęła w błotnej pułapce.
Można pomylić ją z obsydianem,
Kiedy odbije światło nad ranem.

Ratował liszki z kleistej mazi,
Bo gdy już wpadła, wyjść nie da rady.
Tam na płyciźnie, w stojącej wodzie,
Kryjówki raków doglądał co dzień.

Błędnym ognikom światło podsycał,
Lecz mimo starań skromna różnica.
W jednej kieszeni płaszcza z sitowia
Opowiadania o bagnie chował.

Chociaż na visus brak mu urody,
Jednak go lubię i mam powody.
Wygląd to pozór- pamiętaj o tym,
Bo może zmylić. Ważne są cnoty.