I’lle–Rousse – Savona*
Dodane przez admin dnia 01.01.1970 01:00


Leżąc na deskach górnego pokładu
patrzyłem na rozciągnięty sznur girland

i dymiące powyżej Sutry.











* Wystarczy jeden raz, tylko jeden, potem wpuszczone w obieg zobojętnienie zaczyna pustoszyć i tak nazbyt skomplikowane układy. Wyobraź sobie rozsypany na lśniącej posadzce brokat z potłuczonych bombek, migotające w rytmie techno serpentyny barwnych lampionów i płaty gęstego śniegu opadające w zwolnionym tempie na oświetlone uroczyście parapety. Czy może być coś bardziej żałosnego? Może tylko kakofoniczne nawroty zawężającej się stale perspektywy lub też brak precyzyjnego ustawienia względem nadciągającego z impetem mistralu.
Czasami człowiek nie ma żadnego wyboru, więc robi to, co musi. Niekiedy smętnie dygoce w nie dogrzanym pokoju albo uciska palcami skronie czekając z niecierpliwością, aż wrzucona do szklanki z wodą pastylka zniweluje tymczasowy spadek formy. Możliwe, że w międzyczasie popada w chwilowe osłupienie niczym zdezorientowany szachista, któremu ktoś właśnie machnął druzgocącego szach-mata. Być może trwa w tym letargu zawieszając się w próżni patetycznego splinu, oddalając się od brzegu na nie zmąconą płaszczyznę morza Liguryjskiego.
Zanim jednak zmrok wciągnie w swoje wyrafinowane nozdrza aromat potraw ulatniających się lubieżnie z mesy i wsunie wilgotny jęzor w sprytnie zamaskowane otwory, ktoś wyłapie z matowej poświaty zarys fantomicznych kształtów rozkoszując się wizją chwilowo mętnej nawigacji. Echosondy spenetrują dno. Turbiny poszatkują spienioną za rufą wodę. Kutry oddalą się od klifowych nabrzeży. Ich samotne widma znikną z pola widzenia radarów niczym liszaje słonych kryształów z pordzewiałych, ratunkowych szalup. Noc zretuszuje pozostałe, nieuchwytne gołym okiem drobiazgi i uchwyci pulsujące rozbłyski świateł Savony. Tym razem odległość będzie namacalna zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, bez użycia dodatkowego instrumentarium, bez zbędnych implikacji. Tak, po prostu.