Wyjąłem sobie z głowy gwóźdź, bardzo długo wbity siedział,
przypadek jakiś, czy pech od paru dobrych lat w czerepie
tkwił. Męczył mnie dniami i nocami, twardymi żelaznymi
zasadami, tego nie wolno, to nie wypada, uśmiechnij się,
rozwesel się, postępuj tak, jest zasada.
Chciałem być wolny i sobą żyć, uwolnić
zmysły, niech się rozleją lub wartko płyną.
Jak wyjąć?
Nawet psycholog nie wiedział,
działałem sam.
Dzisiaj,
choć uważają mnie za dziwaka,
mam wolne myśli.
Prawda jest taka,
chodzę bez gwoździa w głowie sam,
co go w głowie mają, to ich....mam.
Dodane przez stanley
dnia 26.02.2012 09:01 ˇ
8 Komentarzy ·
1522 Czytań ·
|