Cała ta dialektyka umierania i narodzin mieści się w każdej grudce ziemi z osobna.
Znaki rozsypały się u kolan, tworząc milczące konstelacje zmieszane z gliną, potem i rosą.
One wysychają tak szybko - mówisz, a ja dodaję: jak gdyby chciały wedrzeć się w głąb tej wsi,
tego globu, czasu, może wieczności. I naraz wybija południe. Wyczekujemy kolejnych tropów
celebrując pocałunek ładu z chaosem. Które to już z kolei spotkanie Italii z Barbaricum,
tutaj, pośród umęczonych skwarem pól rodzących rumianek i topole na miedzy jak szpalery
cyprysów. Tak oto staje się świat, proszę was, droga publiczności. Przed nami jak klatki filmu
przewijane od końca do początku potwierdzają się zamierzchłe przestrzenie oraz czasy.
I nic nam do tego;
imitatio Dei, powtórzenie, retrospekcja. Płyniemy falami, wznosząc się i opadając
w lustrzane odbicia historii.
Dodane przez raindrops
dnia 03.08.2015 07:01 ˇ
6 Komentarzy ·
721 Czytań ·
|