|  | AUTO  DYTYRAMB 
 ze wstępem i sarkastycznym
 klasyfikacyjnym akcentem.
 
 1.  Wstęp
 Ponieważ  Użytkownicy  już  wiedzą,
 że jestem matematykiem, inżynierem
 niech  więc  jeszcze  się  dowiedzą...,
 że przez 40 lat akad. "uczycielem".
 
 Pozwólcie, że w tym celu pomieszczę
 dalej : rymy, rytm, czyli moje gnioty,
 bo,  prawdę   pisząc,  mam  jeszcze
 i  inne,  udokumentowane przymioty.
 
 2. Wywód o klasyfikacji
 
 Tak,  jak  w  Matce  Matematyce
 jest rachunek "płaski", skalarny,
 tak w praktycznej poezji (poetyce)
 może być skutek nijaki lub marny.
 
 Jest też rachunek zwany wektorowy
 (przestrzenny, dość skomplikowany)
 a w poetyce nurt społecznościowy
 mający zdeterminowane swe ściany.
 
 Ja jestem, dość  wyraźnie zdecydowany,
 być publicystą zwanym społecznikiem,
 więc z przyjemnością w twórczości ramy
 wprowadzam  rym i rytm ; nie krzykiem.
 
 Jedynie cierpliwą, żmudną perswazją,
 że  "ta  para", to nie jest tylko ohyda,
 nie pachnie starą zbutwiałą herezją
 i swoją urodą niekiedy też się przyda.
 
 W końcówce mojego na PP "trwania"
 mam marzenie i to nawet dość duże,
 by używając tylko "nowego zadania"
 moje rymy obecne były w chmurze;
 
 zwanej internetowym " post bytem"
 intelektu współczesnego człowieka,
 zmagazynowanego na "kiedyś/ potem"
 którego  jednak  autor nie doczeka !
 
 Z tą myślą ułożyłem z rytmem rymy,
 dotyczące mojego naukowego życia,
 zwanym skrótowo"auto dytyrambem"
 z czystą prawdą;  bez jej  nadużycia !
 
 Dlatego od dzisiejszej,  porannej  pory,
 nawet treścią swoją prostackie i puste
 publikowane przeze mnie tutaj utwory
 niech nie będą komentowane gustem.
 
 O to prosi naukowiec / interpretator,
 choćby  treścią  swojego  wstępu,
 by żaden o poezji  kwantyfikator
 ni  inny "życzliwy" komentator
 nie  szukał  tutaj łatwego dostępu;
 ( bo o gustach się nie dyskutuje; dlatego za takie recenzje stary, złośliwy, wierszorób dziękuje ! ).
 
 3. Auto dytyramb
 
 pokłosie nostalgii w 76 rocznicę...
 (z fragmentem autoplagiatu)
 ------------------------------------------
 To, co poniżej, niech nie  będzie szokiem,
 jako prezentem od nieskromnego autora,
 a  tylko  jako  żywa  prawda przybędzie,
 że ujawnione  jego myśli są jakby tłokiem
 powodującym zrozumiałe ściśnienie gardła
 wzruszeniem... na które zawsze jest pora.
 ------------------------------------------------------------
 
 Najlepszy  mój  przyjaciel  aż  od urodzenia,
 który jest też dokładniej nazwany, bo mną,
 namówił mnie do z sentymentem napisania
 wspomnień  wersami,  które zrymowane są.
 
 Już  półtora roku  pisuję  na naszym  Portalu,
 gdzie przedstawiłem 70  utworów ułożonych
 z  rytmem i rymem, "portfelem" nazwanych;
 przez innych niekiedy miło komentowanych.
 
 Przeglądam powoli, także w tak zwanej duszy,
 refleksje związane zwłaszcza z sensem życia;
 okazuje się, że jeszcze niejedna żywo porusza,
 co konstatuję; zdobyłem, co było do zdobycia.
 
 Nie do zdobycia dla mnie ( i to niestety) było
 odzyskanie zdrowia, w młodości utraconego,
 nie całkowicie, lecz więcej niż trochę  go ubyło;
 co stało się przyczyną wysiłku ograniczanego.
 
 Przy pokonywaniu kilku stopni naukowych,
 wychodzeniu z życiowych małych kryzysów,
 poszukiwaniu  myśli oryginalnych, nowych,
 jak i nowych w  mojej specjalizacji zapisów.
 
 Nowe w mojej dyscyplinie, energoelektronice,
 teorię aktywnych filtrów  współopracowałem,
 które stanowią jakby nowe," bezpieczne ulice"
 i  25  lat temu drem habilitowanym zostałem.
 
 Natomast  5  lat potem wypadek samochodowy
 przyniósł inwalidztwo  przykre,  a nawet ponure,
 bo zablokował nowy etap naukowy /zawodowy,
 na "drodze służbowej" po tytularną "profesurę".
 
 Po kolejnych pięciu latach, z  podwładnymi,
 (z zespołem młodych, zdolnych,  inżynierów)
 wytop  miedzi  udanie zautomatyzowałem,
 stawiając spec-komputer do kilku sterowań
 procesem hutniczym, dość skomplikowanym.
 
 Charakterystycznym powtarzalnością
 wielu parametrów technologicznych,
 a także znaczną energooszczędnością
 procesów elektrycznych i chemicznych.
 
 Za ten skutek, ze wspomnanym Zespołem,
 zawodowe  nagrody 3  razy  otrzymałem,
 a w dowód  uznania SEP-u / w  "branży",
 Mistrzem Techniki  mianowany zostałem.
 
 Ponad czterdzieści lat pracy dydaktycznej
 wspomaganej też własną tworzoną nauką,
 (zwłaszcza w ALMA MATER  macierzystej)
 jawiły mi się szczęściem i prawie sztuką.
 
 Posiadam także inny ceniony dorobek;
 moi  podopieczni  są  już  profesorami,
 co stanowi  mój " wykuty" już nagrobek,
 bo i  Oni są też już Innych promotorami.
 
 Za wspomniane prace : czysto naukowe,
 dydaktyczne oraz organizatorskie, liczne
 nagrody systematycznie otrzymywałem;
 każdy rok pracy był też nagrodą śliczną,
 co było podstawą, że.... awansowałem.
 
 Żyłem w zgodzie z  ludźmi  wieloma,
 dzieliłem się z nimi doświadczeniami,
 więc dzisiaj  ta  nostalgia, to widoma
 tęsknota, także  za  przyjemnościami.
 
 Jednak u końca dnia tego, już zimowego
 i po podróży w duszy ciasnej, bo własnej,
 nie mogło stać się nic innego i dobrego,
 niż dojście do myśli coraz bardziej jasnej.
 
 Że moje życie już się niestety wyszumiało,
 że nieważne są różne wcześniejsze  spory,
 że coraz słabsze jest moje schnące ciało,
 i czas już  w oknie  życia opuszczać story.
 
 Czy to jest, pomyślcie życzliwi,  za  mało?
 by czuć się ,mimo powyższe, spełnionym?
 kiedy ma się świadomość, że własne ciało
 jest przez przyrodę w koniec wyposażone?
 
 Świadomość kresu jest także mądrością;
 wtedy każdy dzień przeżywa się owocniej
 i chociaż nie jest przecież tylko radością,
 to chce się żyć nadal ... jeszcze  mocniej.
 
 Jako emeryt, zająłem się wersowaniem*,
 które przynosi mi także wyrazy wsparcia;
 co nie jest  dla mnie dużym zdumieniem,
 wobec nie  mojego  na PARNAS parcia!
 
 A jeśli ktoś zechce to łaskawie pozostawić
 w kąciku uznanej literatury  i to poetyckim,
 to przyjemnością będzie mi  to** uzmysłowić
 i podziękować za to życzliwym, wszystkim!
 
 Kiedyś pojawią się u bliskich  łzy czyste,
 jakiś kamień, klepsydra na bliskim murze
 lub przez  znanego kamieniarza, artystę,
 portrecik  wykuty w czarnym marmurze.
 
 Dopełni się tym  los  prostego  człowieka,
 który, tak się często mówi i troszkę zawile,
 że nigdy na swoją śmierć przecież nie czeka
 i to by było, za klasykiem pisząc,.. na tyle.
 -----------------------
 * wierszoklecenieniem, wierszoróbstwem,
 wierszopisaniem, limerykowaniem, lepiejowaniem,
 wartościowaniem,  negowaniem i niekiedy kpieniem.
 ** sobie jeszcze za życia.
 
 P.S.  Po napisaniu powyższego mojego tekstu  w dn. 29.01.17,
 podczas poniedziałkowego wejścia na stronę PP (30. 01.17)
 z radością czytałem Oli Cichy wiersz "facebook logowanie".
 Wiersz ten powstał jakby na moje tęskne zawołanie,
 którego nie było oczywiście ni w Oli ni moim planie.
 Wspólnym rysem obu tekstów jawi się wg. mnie
 to, że oboje piszemy czym dla nas jest pisanie.
 Dawanie  świadectwa  naszej  obecności,
 bez względu na różne opinie i komentarze
 i to, jakie konsekwencje czas niechybnie  pokaże;
 czy więcej będzie z oceniającymi zgody, czy niezgodności.
 Także to, że nie tylko narracja określa nasze bytności,
 bo nasz dotychczas byt, naszą narrację też gości.
 A komentarze podkreślają zakres różności
 zależnych  od miary  wiedzy  oceniających
 a może też i poczucia humoru piszących.
 
 A powyższe P.S. już dzisiaj (30.01) zamieszczam pod wierszem Oli.
 Z poważaniem : T. K.
 
 
Dodane przez kurtad41 
dnia 01.02.2017 19:30 ˇ
16 Komentarzy ·
963 Czytań ·
   |  |