Rozgarnęłaś palcami strumyki siwizny.
Wytrząsnęłaś bemole jak płatki łupieżu.
Mistralu mego zamku, mój Boże,
pomożesz?
Ten świat taki dziwny.
Tyle smutku mi mruga teraz na kołnierzu.
Kochany, piszesz listy na igłach sosnowych,
a w warstwach powietrza ukrywasz chmurności.
Dotykałeś mnie przecież w alejkach parkowych.
Że mało?
Za mało.
Czas nie znał litości.
DNA masz straszne - zszarpane, rozwiane
jak te źdźbła trawoziół zakręcone wiatrem.
Kiedyś będę z tobą - kiedyś - tak nad ranem
włożę płaszcz...
Zostaniesz?
Kochany - zostanę.
To zostań. Spiję rosę z rzęs wrzosów liliowych.
Tych, co cię okryją w połoninach lata.
Ktoś szepce...
Kto, kochany?
Czas lekcje odrobił.
Da nam siebie, lecz tylko w równoległych światach.
Jesteś?
Tak, Traviata.
Traviata (wł) - zagubiona, zabłąkana.
Dodane przez mirek13
dnia 10.12.2023 08:23 ˇ
9 Komentarzy ·
229 Czytań ·
|