Czy te zwierzęta dawne, roześmiane smoki,
czy miały dwa języki, i czy były jędrne
na tyle, aby tworzyć słowa na kształt zdarzeń?
A może czarnoksiężnik zakodował w księgach
formuły i symbole, których użyć starczy,
by powiedzieć: "chodź, góro", a ona wnet pójdzie?
Albo: "rozstąp się, morze", a ono posłusznie
u stóp się będzie ścielić, niby perski dywan?
Nam dano język mierny i nieskładną mowę,
którą możemy czasem popisać się w barze,
gdzie kurwę nazwiesz kurwą, i każdy zrozumie.
Nic więcej. Między słowem oceany cieczy.
Niepotrzebne wycieka z opasłych tomiszczy
i pozostaje papier. Bo to on jest rzeczą.
|