Szczęśliwy, dyskretnie kochałem i podniecałem się marzeniami.
Niestety, nie potrafię oprzeć się urokowi; ujawniłem tajemnicę
moich myśli. Musiałaby podzielić uczucie; między kochanka i męża,
który nie jest stworzony do miłości. Źródło szczęścia ewoluowało
w rzeką rozpaczy, od chwili, gdy ujrzałem łzy w jej oczach
i usłyszałem okrutne; ach, ja nieszczęśliwa.
I cóż mała, umierasz z ochoty, a pragniesz zachować cnotę.
Namiętność, szczęście; czystość ponad wszystko. Ileż pięknych
słów; w tym wspaniałym orszaku, można się z czasem znudzić.
Rozdarła się zasłona, na której malowane były złudzenia. Widzę
złowrogą prawdą - jedyną, pewną i bliską, której droga biegnie
między hańbą i udręką. Pójdę nią, pokocham swoje tortury;
jeśli zdołają skrócić dyshonor. Przyjmij moje pożegnanie
i wysłuchaj ostatniej prośby - zostaw mnie na prostej linii życia,
zapomnij i przestań zaliczać do bliskich. Jest granica w dramacie
poza którą wzajemność mnoży udrękę. Jeśli rana jest śmiertelna,
pomoc jest okrucieństwem. Każde uczucie jest mi obce; poza wstydem.
Nie oczekuję litości; ale mam prawo odwołać się do twojego rozumu.
Pociąga mnie głęboka noc, w której pragnę pogrzebać marzenia.
Będę płakać w niej za swoje grzechy; jeśli potrafię jeszcze płakać.
Dodane przez stanley
dnia 05.06.2011 08:17 ˇ
10 Komentarzy ·
1241 Czytań ·
|