podczas nocy bez gwiazd,
rytmiczny szum ujawnia oblicze. gdy natura długimi liniami
łączy niebo z ziemią, słyszę baśń, monotonne słowa układają
się w epicki poemat o wiedźmach, spowitej w szaty rusałce,
łabędziach sunących po tafli jeziora.
poezja deszczu, wiatru,
szelestu, grzmotu, błyskawicy, zawsze inna, porywana przez
świszczący powiew ulega zmianom, stochastycznym szumem
skrzydeł nocnego ptaka, sprężystymi tąpaniami kota, rechotem
żab. tkwię w rzewnych opowieściach, odrywam się od realności.
piszę lirykę nastrojową,
ignorując kanony współczesnego wierszowania. dręczy mnie
myśl o śmierci poetyckiej w strugach deszczu. pragnę uwolnić
się, skończyć z tłumaczeniem szumów wierszem, osłabić wpływ
dziewiczych odgłosów, uwolnić się od romantycznego uroku.
poddaję się nadzmysłowej
fikcji literackiej. w długich monologach deklamuję historie,
oparte na opowieściach biblijnych, wędruję na oblaną słońcem
górę oliwną, odwiedzam ciepły brzeg rozległego oceanu. czytam
fraszki, epigramaty, madrygały. metody nie odnoszą skutku.
zrozumiałem, muszę opuścić
zapłakaną wyspę. łagodzę idealizm, sprowadzam do normalnych
wymiarów, kieruję na sprawy przyziemne, poważniejsze od bajek.
błądzę po mapie świata, szukając krainy, gdzie dni pełne słonecznej
radości, uwolnią zapętlone w nasiąkniętej manierze myśli i skierują
na tory wesołe, pełne humoru.
odlatuję z lotniska
heathrow do sydney.
Dodane przez stanley
dnia 13.11.2011 13:15 ˇ
9 Komentarzy ·
997 Czytań ·
|