| W dzieciństwie, gdy byłem w pościelibiałej, a także w czerwone kwiatki,
 przychodzili  do  mnie biali  Anieli
 w uśmiechu kochanej mojej Matki.
 
 A w dalszej, już dorosłości,
 Matusię zastępowała żona;
 przychodziła, jakby w gości,
 by była zawsze popieszczona.
 
 Moje usta znały zarysy:
 twarzy , bioder, nóg  i piersi
 wówczas miłe, znane pokusy
 rozbudzały się , jako pierwsi.
 
 Z krtani  jęki się  wyrywały,
 oczy nasze mgłą zachodziły;
 każdy uśmiech był  wspaniały,
 gdy emocje z nas wychodziły.
 
 Pościel bywała bardzo zmięta,
 a członki  stawały się leniwe,
 lecz między nami  tak zwana mięta
 i  miłość, były ciągle żywe.
 
 Z czasem zaczęły przychodzić:
 oznaki zużywania się ciała,
 potrawy niektóre szkodzić
 i zniedołężniałość zrozumiała.
 
 Po uprawianej takiej miłości
 tylko miłe myśli  pozostały;
 zesztywniałe  stały się kości,
 a więc dyskomfort niemały.
 
 A teraz w myślach  przychodzi
 często "anioł" na czarno ubrany;
 samopoczuciu to trochę szkodzi,
 bo nie jest przecież oczekiwany.
 
 Chcę, by wiersz ten był uroczy
 bo wypowiem go żonie w oczy.
 A, że poetycko jest zestawiony,
 nie zdziwię się nastrojowi żony.
 
 Że nie chce o mnie tylko biadolić,
 żałować tego, co jest mięknące
 lecz w poezji  ze mną się  zespolić,
 na dalsze lata przemijające.
 
 W przyszłości już nie będą  wcale
 dokuczać bóle w całym ciele,
 a portret wykuty w czarnej skale
 powie potomnym pewnie niewiele.
 
 
Dodane przez kurtad41 
dnia 16.03.2016 17:55 ˇ
10 Komentarzy ·
586 Czytań ·
   |