Przebudzony poczuciem obowiązku,
pośród oślepłych skrzyżowań jesiennego deszczu,
powierzyłem los nitce asfaltu
rzeźbiącej ziemię ojców.
Nic zgoła w tym nie było, prócz tułaczych świateł
zewsząd żegnanych w obce strony
i kilometrów ogłupiałych pod kołami
dla stęsknionego jutra.
Nic zgoła w tym nie było, zanim nie odkryłem
swojskości Rutek, metropolii krów powściągliwych,
środkiem drogi rozkołysanych
bez obawy klaksonu i bez sławy.
Nic w tym nie było, póki nie zachwycił
Zbójnej porządek wyłożony jak na stole,
zanim nie odzyskałem wzroku w zielonych
i w brunatnych pajdach sczesanych pól.
Wtedy przydrożne sosny, wiekiem i cieniem rozkwitłe,
i dziewczyny na rowerach w przyszłość wpatrzone,
z chlebem w bagażniku dla niecierpliwych,
nakarmiły oczy nawet ślepca.
Nic zgoła w tym nie było, nim nie obudziłem
zadumanych świątków nowogrodzkich,
przygarniających pod frasobliwe kopuły
nawet najmniejszych desperatów.
Wtedy Łyse zdały się najpiękniejsze. Rozpostarte
w przedustawności bezwietrznego spokoju,
rozczochraną przydrożność rozsypały w koło,
w przemijaniu - a później - w pamięci.
I rozpanoszył się ład, pośród nawoływania psów,
między stogami drzemiącego siana,
i zakwitł głos koguta ledwie słyszalnego
w uśpionych uszach kurników.
Tu Dęby to nie tylko drzewa, ale starzy i młodzi,
powszednie tygodnie i złote niedziele,
i wróble medytujące na drutach po szyję w absolucie,
bez wyrzutu, bez skargi.
Wreszcie, gałęzie chybotliwe instynktem wieków
pędzących w zadyszce na ludzkim karku i obojętne
według miary, zamazując krajobraz,
przemieniły wszystko w krople deszczu.
Wtedy, wśród olch wyniosłych strażników,
najpiękniejsza Kurpiów, rosochata panna,
matczyny sen obiecała na szczęście,
zdrożonemu z dalekiego świata.
Nic zgoła w tym nie było...
Dodane przez Grzegorz Moss
dnia 04.05.2019 01:44 ˇ
7 Komentarzy ·
559 Czytań ·
|