| Chciałabym pobłogosławić cięcałą zniszczoną przyszłością.
 Poprowadzić na skraj chmury róży,
 by swym szkarłatem tuliła
 nasze skronie do snu. Snu,
 co na zawsze pozostanie bezdomny.
 
 Lśniąca, złocona skóra wiatru
 łechce pięty przypadkowego kazania,
 jeszcze jedną paskudną gwiazdę.
 
 Na czubkach słonecznych promieni
 skrada się nienaruszona sterta krwi,
 posoki białej do nieskończoności.
 Choć noc mija bez skargi,
 a świt zmaga się z bólem -
 podzielimy między siebie truchło Słońca.
 
 Dni, krągłe w swym dramacie,
 nie przyznają się do uśmiechu.
 
Dodane przez KatarzynaAnna 
dnia 07.01.2021 16:31 ˇ
5 Komentarzy ·
504 Czytań ·
   |