poezja polska - serwis internetowy

STRONA GŁÓWNA ˇ REGULAMIN ˇ WIERSZE UŻYTKOWNIKÓW ˇ IMAK - MAGAZYN VIDEO ˇ AKTUALNOŚCI ˇ FORUMśroda, 08.05.2024
Nawigacja
STRONA GŁÓWNA

REGULAMIN
POLITYKA PRYWATNOŚCI

PARNAS - POECI - WIERSZE

WIERSZE UŻYTKOWNIKÓW

KORGO TV

YOUTUBE

WIERSZE /VIDEO/

PIOSENKA POETYCKA /VIDEO/

IMAK - MAGAZYN VIDEO

WOKÓŁ POEZJI /teksty/

WOKÓŁ POEZJI /VIDEO/

RECENZJE UŻYTKOWNIKÓW

KONKURSY 2008/10 (archiwum)

KONKURSY KWARTAŁU 2010 - 2012

-- KONKURS NA WIERSZ -- (IV kwartał 2012)

SUKCESY

GALERIA FOTO

AKTUALNOŚCI

FORUM

CZAT


LINKI

KONTAKT

Szukaj




Wątki na Forum
Najnowsze Wpisy
"Na początku było sł...
Chimeryków c.d.
Monodramy
FRASZKI
,, limeryki"
Co to jest poezja?
EKSPERYMENTY
playlista- niezapomn...
Ksiądz Jan Twardowski
Bank wysokooprocento...
Ostatnio dodane Wiersze
Usta ustom
Stanisław
Apel albo ćwiczenia ...
Dziecko we mgle
Rzecz o późnym darci...
Koło
Żywopis
Władcy
Wartość
Ewa i wąż (bajka)
Wiersz - tytuł: nie-wiersz o miśnieńskiej filiżance z elmshorn
winter lubi filiżanki


maria, córka siemiona i olgi, z domu sołowiow, rocznik 1922, rosjanka z urodzenia, polka z wyboru,
europejka z serca; kruczoczarne włosy, mądre oczy o tęczówkach w kolorze pogodnego nieba i,
pojawiające się w uśmiechu, dołki w policzkach; zmarszczka od zawsze przecinająca dumne czoło;

zmarszczka rżnięta w częściach historią czterech narodów

część ukraińska, bo urodziła się na sowieckiej zachodniej ukrainie w mieście, z którego odleciał pułkownik
wołodyjowski; w 1933 roku, w hołodomorze, takie ładne słowo, jednak nie myl go z chłodem i morzem,
spuchła na śmierć babcia olga, wdowa po siemionie, wdowa nader rewolucyjna;

dowiedziałem się dawno temu, co to jest głód; przy suto zastawionym stole imieninowym, u sąsiada, w latach
sześćdziesiątych, toczyły się nocne polaków rozmowy; wszyscy byli zgodni co do tego, że komuniści chcą
zagłodzić naród; wszyscy, z wyjątkiem tej mojej głupiej mamy; wyprostowała się, rozejrzała po obecnych i,
nie podnosząc głosu, wyrzygała ten jeden raz swoją wiedzę: głód jest wtedy, kiedy ludzie jedzą ludzi; skąd
do siwiejącej głowy takie dyrdymały przyszły; tylko apetyt biesiadnikom odebrała; wątróbka z cebulką była, ha;

część rosyjska, ważna i nieważna, bo co znaczyło być jedną z wielu przedstawicielek wielkiego narodu;
jaki naród rosyjski, skoro homo był już dość sovieticus; przecież siemion, jeden z budowniczych kanału
białomorskiego, nie mógł być prawdziwym rosjaninem, on, carski urzędnik, resocjalizowany pracą wróg ludu;

iwan, starszy brat mojej mamy, też z rosyjskością wspólnego za wiele mieć nie zdążył, dał się w try miga
zastrzelić jako krasnoarmiejec w wojnie, jak to ruskie mówią, ojczyźnianej, wielkiej; dlaczego wielkiej, pewnie
dlatego, że człowiek wielki, wielki nauczyciel, wielki językoznawca nią kierował;


rosyjskość polegała była jeszcze na nierosyjskim wpisie w arbeitsbuchu; w rubryce nationalität stało jak wół,
wykaligrafowane dłonią urzędnika rzeszy słowo russe, jakby mama była facetem; przecież wąsów nie miała,
ale za to piersi miała, apetyczne, wiem to, w końcu je ssałem; i dowiedział się o tym później rak, który ich
nie ssał, ale po prostu zżarł;

ta rosyjskość musiała być czymś obmierzłym, odrażającym, skoro i ja przez parę lat dzieciństwa słyszałem
za sobą okrzyki ty rusku pieruński i od dobrych koleżków, i od bogobojnych sąsiadów; a przecież paciorki
klepałem jak inni i przeżegnać się nawet umiałem, nie po kacapsku; wina matki idzie w syna, tak kiedyś
w śmiesznej weselnej komedii czytałem; u słowackiego?

paskudny być musiał ten wschodni miazmat, skoro światły ksiądz na kujawskiej wiosce, położonej między
jakże polskimi płowcami i nieszawą, zaklął szpetnie na bluźnierczy pomysł ochrzczenia mojej siostry
pogańskim imieniem olga, po babci rewolucjonistce; ojciec napity być musiał, że śmiał... ale głos boga z ust
księdza otrzeźwił go chyba; lesławą moja siostra została, do końca życia;

lepsze imię, którego nie ma, niż takie wraże, krzyczące obcością; świętą patronkę wyszukał dobrodziej,
ażeby mogła się siostra do kogoś modlić; profetą okazał się pleban z tą świętą,, miała się siostra o co później
modlić, oj miała; bezskutecznie zresztą,; ale co tam, adres był znany, tylko listy nie dochodziły, może na urlop
pojechała święta brygida, a może czytać nie umiała;

tylko głupek wiejski przyjął, z otwartymi ramionami i ze łzami w oczach, obcą synową, dla niego odmieńcem
nie była; on, człowiek doświadczony, wzięty w sołdaty weteran wojny rosyjsko-japońskiej, uczestnik bitew,
umiał się porozumieć; nawet chłopa w pięć lat służby wyuczyć można języka; oj, dziwak to był, wyzwolicieli-
okupantów sowieckich chlebem i solą witał, na czisto ruskom jazykie; wzruszeni płakali, po rękach całowali,
batiuszka do niego mówili, swołocz podstępna; umarł w 1947 roku, musi agentem był, gru-chą;

rosyjkość niekiedy z polskości kpiła, nie dawała się wyprzeć, uparta była, przebiegła; raz natknąłem się dziwne
słowo chrestomatia, do słownika kopalińskiego nie zerknąłem z lenistwa, mając pod ręką słownik wielojęzyczny,
żywy; zapytałem, zastanowiła się chwilę i wypaliła: matka chrystusa; nie uwierzyłem, sprawdziłem; tak bardzo
chciała myśleć po polsku, moja mama;

część niemiecka, dość ważna, najkrótsza, tylko cztery lata życia w dobrostanie, w centrum zachodniej kultury,
w klimacie zdrowym, nadmorskim; i tylko kilka dni jazdy koleją komfortową, transgermańską; w grudniu 1941
albo zima surowa była, choć ani nie napoleońska, ani vonpaulusowa jeszcze, albo jaczejka komsomolska
słabowato wyposażała swoich członków w odzież turystyczną, bo przewiało mamę i przemroziło niemożebnie;

hamburg okazał się kurortem przywracającym zdrowie; drobne formalności w arbeitsamcie i hulaj dusza,
robota czekała; nie tak jak teraz, dla gestarbeiterów; nie, nie w metropolii, w jakimś dorfie, koło
elmshorn, 30 kilometrów od hamburga; mama głośno śmiała się po niemiecku, jako że opanowała ten
język do perfekcji, jeszcze u sowietów; nauczycielką była przecież;

fart miała rzadki, do ludzkich niemców trafiła; herr mueller, wolfgang zresztą, jakież to piękne imię, w gangu nie
działał, na wilki nie polował, ale kiedy usłyszał o ekscesach clowna von stauffenberga w wolfschanze in masurien,
opodal heilligelinde, to najpierw przez dni pięć w piwnicy się ukrywał, a później w laubie gartenowej mieszkał;
suponował, że wilki wszystkie na haki rzeźnickie ze strunami trafią, wiolinowymi, odarte ze skóry, lub teutońskim
toporem ogłowione alias zdekapitowane;

to był zły niemiec, jego żona, edith-nie-stein, też dobrą niemką nie była, kryptoantyfaszystami byli, z krypty
wychodzić nie chcieli, mama im gotyckie książki czytała; polubili ją bardzo i żałowali, że ich georg tak prędko
mit gott odszedł z niegościnnej ziemi, tej ruskiej; może by z mamą schedę po nich objął; marie bardzo im
odpowiadała, choć służącą tylko była i fartuszki krochmalone nosiła, z wdziękiem; nie lubili jednakoż, jak
z serbami, polakami i francuzami rozmawiała;

mieli rację, bo na odwrocie sepiowej fotografii takiemu polakowi jednemu napisała: pomni, szto jest' sierce,
katoroje l'ubit t'ebia
; gdzieś tyfus podłapała, ale nawet wyżyła i odpryskowe naloty na hamburg przetrwała;
widać dobra angielska bomba chyba wiedziała, że w domu państa muellerów wybuchnąć jej nie wypada,
bo dach tylko przebiła, by później, ku zgrozie gospodarzy, wyniesioną zostać z domu przez zaradną marie;
skłonną do brawury albo szaloną;

nie kryli łez ci źli niemcy, gdy w jeden z majowych dni 1945 roku opuszczała ich dom; ze swoim polakiem,
tym od sepiowej fotografii; do obozu dla dipisów poszła; herr mueller był nawet jej ojcem chrzestnym,
bo przed ślubem z katolikiem ponownie ochrzcić się musiała; stary, cerkiewny obrzęd nieważny się okazał
dla kapelana duszpasterswa ordynariatu polowego wojska polskiego na zachodzie; w wianie dostała
mama suknię ślubną od frau edith, a od obojga muellerów- porcelanową filiżankę do kawy, ze spodkiem,
w różowe kwiatki; to była miśnieńska filiżanka z elmshorn; niewiele więcej mieli, choć mieli służącą;

ślub miała maria iście internacjonalistczny: mąż polak, świadkowie, ukrainka i serb, a w tle źli niemcy
mit kornblumen; koniec niemieckiej wycieczki przypadł na kwiecień 1946 roku; nie okazała się mama
patriotką, do kraju przodków wracać nie chciała; wiedziała już, że najbliższa stacja dla jej pociągu leżała
daleko , hen za uralem; w szczecinie przed funkcjonariuszami państwowego urzędu repatriacyjnego
stawiła się jako najprawdziwsza rodowodowa polka ;

dobremu enkawudziście w czapce z czerwonym otokiem, nadzorującemu pracę organu i odzyskującemu
zbłąkane radzieckie owieczki, na zadawane pytania odpowiadała ich weiss nicht, a on kiwał głową
ze zrozumieniem; z szacunku dla ojców swojej humanitarnej organizacji, dzierżyńskiego feliksa i mienżyńskiego
wiaczesława, cwanych polaczków z krwi i kości, skutecznie eksterminujących całe sowieckie narody w imię
zadośćuczynienia za antycypowne polskie krzywdy, i katyń, nie śmiał kwestionowac polskości marii;

część polska, najważniejsza i najdłuższa, jest tu niebywale krótka; co dla zahartowanej komsomołki
znaczył głód, tułaczka, poniewierka, utrata tożsamości; tyle co nic przecież; prawdziwym wyzwaniem
dla coraz głębszej, coraz szerszej zmarszczki stało się wychowanie i naprowadzenie na prostą drogę
synka kochanego jedynego, którego opowieść właśnie poznałeś - w dniu jej imienin, 15 sierpnia;
die assumptionis beatae mariae virginis in coelum, wniebowzięcia najświętszej marii panny, królowej
polski; módl się za nami grzesznymi;
Dodane przez wiese dnia 15.08.2010 06:52 ˇ 53 Komentarzy · 1893 Czytań · Drukuj
Komentarze
wiese dnia 15.08.2010 07:04
to jest tekst dla dla ambitnych, z zacięciem i samozaparciem;
taki żart primaaprilisowy; powodzenia :) :)
JagodA dnia 15.08.2010 07:56
Ja ten tekst znam prawie na pamięć.
Czytałam go już tyle razy i mówiłam
jak wzruszył, poruszył. ile tu
sarkazmu, niezgody, emocji - choć
pisany niby stonowanym piórem.

raz natknąłem się na dziwne
słowo - miłość do słów od zawsze?

Szacun wiese, raz jeszcze.
Pomodlę się za Twoją Marię
- czasami potrafię.

p.s.
lepiej się czytało przy zapisie blokowym
/łamanie na wysokości nazwiska/
Jarosław Trześniewski-Jotek dnia 15.08.2010 08:27
wiese .Twoją poetycka opowieść - spowiedż przeczytałem jednym tchem. Ukłon przed Toba i szacunek za Taką Matkę. Matkę przez wielkie M. Budu molitsia.za pamin Jej duszi.
Nie mam słów. I ta miśnieńska filiżanka będąca emanacja kruchości ludzkich losów.trawestacja znanego wiersza Miłosza Kurort Hamburg ...Boże.
Wiese! Chylę raz jeszcze czoła.
Fart dnia 15.08.2010 09:32
Byłby dobry wstęp do powieści, a poezja? Mówią, że życie to poezja, a tu kawał życia.
Z zainteresowaniem i z zamyśleniem.
pozdrawiam
bols dnia 15.08.2010 09:43
W innych okolicznościach wysłuchałam nie mniej uważnie, niż dzisiaj przeczytałam,
wciąga, ciekawie i refleksyjnie,
pozdrawiam
bols dnia 15.08.2010 09:56
i jeszcze- wyrazy uznania od Joli New..
winter dnia 15.08.2010 10:01
Twoja opowiesc wiese to wiecej niz zwykla opowiesc, bo to o MATCE, Twojej matce. Czyta sie z zaduma, a po przeczytaniu milczy sie.
Lubie filizanki, kolekcjonowalam je kiedys, jeden tylko Bog wie, jakie one maja historie. Patrze na nie po przeczytaniu Twojej opowiesci innym juz okiem.
Dziekuje!
Bogdan Piątek dnia 15.08.2010 10:13
Wiesz ,może i nie wiersz..Nieważny gatunek, jakaś klasyfikacja...Porusza,bardzo . Człowiek, taki kruchy, ale póki pamięć o nim - wieczny.
Serdeczności
wiese dnia 15.08.2010 10:42
zmiana 1. imienia Clausa Philippa Marii Schenka Grafa
von Stauffenberga nie jest przypadkowa, choć nie stanowi oceny;
przed plutonem wykrzyczał: "Es lebe das heilige Deutschland!r1;
stąd i przywołanie Heiligelinde, Świętej Lipki, niecelowo zapisane
z błędem;
Idzi dnia 15.08.2010 10:45
Wiese, piękna, po mistrzowsku napisana opowieść poetycka. Czyta się na bezdechu, czyta się i wraca, jest do czego. Wspaniały "pomnik" dla Matki.
Bądź pozdrowion, Idzi
Arti dnia 15.08.2010 11:10
bardzo na tak...

Pozdro
gammel grise dnia 15.08.2010 12:35
Chapeau bas!
Monia dnia 15.08.2010 12:55
tak samo jak Jotek przeczytałam jednym tchem. Ładnie opowiedziałeś historię swojej rodziny, chociaż myślę, że jest dużo więcej do opowiedzenia
pozdrawiam :)
Wojciech Roszkowski dnia 15.08.2010 12:58
Kawał dobrego tekstu.

Pozdrawiam
Papirus dnia 15.08.2010 13:19
Znaleźć się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze wojny to jedno, a umieć znaleźć się w obliczu tej sytuacji, to zupełnie co innego; to heroizm. Utwór poruszył. Pozdrawiam
winter dnia 15.08.2010 13:42
Chyba bede tu czesciej wracac wiese, czuje sie po czesci zaszczycona a po czesci zaklopotana, pewnie moj wiersz, ktorego fragment pozwole sobie tu zacytowac, sprawil to, ze wspominasz na wstepie o mnie, jeszcze raz dziekuje!

"Filiżanka babci na stole z granitu,
przypomina mi cieplo dawnych jasnych dni,
smutek serca i smutek w filizanki dotyku,
ogrzewam sie wspomnieniem tych minionych chwil"
abba dnia 15.08.2010 13:57
bo trzeba takie teksty pisać , w takim stylu, bez patosu, wprost. Z wyrazami szacunku, A
IRGA dnia 15.08.2010 15:53
Kłaniam Ci się bardzo nisko, wiese. Irga
wiese dnia 15.08.2010 16:25
winter
tak, Twoja filżanka nakazała mi coś napisać,
coś, co było rozproszone jako luźne myśli;
oczywiście ona nie stanowi spoiwa, ale jest
ważna, choćby dlatego, że była istotnym
artefaktem; dziękuję Ci i za słowa, i za inspirację;
wiese dnia 15.08.2010 17:17
maria, moja matka, jest tutaj wyłącznie tłem, ona sama nie jest
istotna; posłużyła mi jako płaszczyzna, jako ostęp do oznaczenia
fladrami, mazerami, których postawiłem wiele, choć nie był to opis
polowania; dla mnie jest ona symbolem uwikłania i walki o miejsce
w złożonym tu i teraz; gry, gdzie karty rozdaje ślepy los;

JagodA
bez Twojej zachęty nie wkleiłbym tego na PP, tekst odbiega raczej
od preferowanych standardów;

Jotek
wdzięczny Ci jestem za emocje, które tak otwarcie wyraziłeś;

Fart
powieści nie napiszę, nie umiem; dziękuję Ci za zamyślenie
i ciepłe przyjecie słów, to dla mnie ważne, z czysto ludzkiego
a nie artystowskiego punktu widzenia;

bols
słyszałaś to wczoraj, razem z Jolą, ukłon dla niej, czytane
przy piwie, łamiącym się głosem, pod ratuszem we Wrocławiu,
gdzie takich marii, śląskich, polskich. czeskich, niemieckich,
żydowskich i jak widać widać, rosyjskicj, było wiele; miejmy tę
świadomość, dzięki;

Bogdan
wiem nie od dzisiaj, ze jestem starym-młodym wrażliwcem,
dziękuje za empatię;

Idzi
ładnie wyraziłeś swój odbiór, druhu, tak, jest to memento,
mówiące o konieczności spoglądania na świat przez pryzmat
historii, nawet tak indywidualnych; ale pomników stawiać nie
wolno, to tylko spiż lub kamienie; moja matka brzydziłe się patosem, rzygała na fałsz, kurna, mam to po niej, stygmat; dzięki

Arti, Monia
na Was cieszę się szczególnie, z racji Waszego wieku, chociaż
pewnie nie wszystkie fladry dostrzegliście, to jednak wzruszyła mnie Wasza wrażliwość; być może na los, być może na słowa; dzięki

gammel grise
powiem dzisiaj matce, na cmentarzu, że Poeta zdjął kapelusz,
trochę dla mnie, ale przede wszystkim dla niej; dzięki

Wojtek
tworzywo było wdzięczne, takie czytelne; a Twoje słowa są
dla mnie niezmiennie ważne; dzięki

Papirus
jak czytam Twoje wiersze o drodze, o mentalnej wędrówce
po meandrach, w labiryncie, o poszukiwaniu; to przed oczyma
mam ją; jakże ona mało wyborów mogła dokonać; dzięki

Abba
bardzo się ciesze, że to powiedziałaś; pisać, recytować, śpiewać,
mówić, agitować bez patosu, po ludzku, bez koturnów i bez
zimnych majestatycznych marmurów; i nie pod udręczonym
jazgotem krzyżem; dzięki, abbo von Pless;

Irga
Ty się nie kłaniaj, damy się nie kłaniają, damy tylko
wyciągają wnioski, czytają fladry; i są; oby zawsze
tak ciepłe jak Ty; dzięki
winter dnia 15.08.2010 17:21
wiese, to ja jeszcze raz TOBIE dziekuje, za pamiec i za ten piekny tekst, ktory stworzyles, ta opowiesc zyla juz wczesniej w Twoim sercu i powstalby takze bez mojej filizanki, moze troche pozniej, ale na pewno stalaby sie slowem
el-rosa dnia 15.08.2010 17:23
A kiedy będzie ciąg dalszy? Też poczytam, :))
Kasiameg dnia 15.08.2010 17:59
ufffff!!!!!To jest poezja?????? Matko Boska Częstochowska!Widzisz i nie grzmisz????!!!! Proza może i tak!!!
Bogdan Piątek dnia 15.08.2010 18:16
Kasiameg - Autor zaznaczył, nie-wiersz. Niech będzie proza poetycka, to najmniej ważne, treść jest ważna, a ta jest ponad formami. Jedynie wołanie Matko Boska Częstochowska na miejscu, w kontekście dzisiejszego święta.
JagodA dnia 15.08.2010 18:17
wiese
jeśli
jest w tym choć odrobinę mojej zasługi...
wzruszyłam się. naprawdę.

odniosę się jeszcze do tego co napisałeś
o Marii będącej tłem
jeśli studiowałeś historię - to zapewne tak jest/może być
jeśli nie
to właśnie Ona wskazła Ci daty, fakty,
na które masz zwrócić większą/szczególną uwagę.
Tak czy inaczej, dla mnie jest to nie-wiersz o niezwykłej
Marii
Siła matki idzie w syna, pamietaj! :)
Ukłoń się Marii ode mnie, jak dzisiaj u Niej będziesz.
wiese dnia 15.08.2010 18:19
el-rosa
ujmuje mnie Twoja kobieca ciekawość,
chciałbym Ci odpowiedzieć, z szacunku;
ale... to nie jest takie proste; poza tym
remake i sequel z istoty
rzeczy bywają wtórne, nieciekawe; ale może
kiedyś ? coś ? dziękuję Ci bardzo;

JagodA, Jotek
wybaczcie, wam nie powiedziałem dziękuję;
niby nic, ale... a zatem : dzięki;

Kasiameg
tak się ucieszyłem, że do pięciu zliczyć umiesz,
nawet wyraziłem nadzieję, że i 11 jest osiągalne;
a Ty, dziecię, czytać nie potrafisz? to żart? czarny?
tytuł: nie-wiersz o miśnieńskiej filiżance z elmshorn

a za Matkę B.-Cz. to pewnie w piekle będziesz się smażyć;
toż Ty nawet drugiej dyrektywy dekalogu nie znasz?
buźka
Kasiameg dnia 15.08.2010 18:23
Witaj!Wiesz nie wiem jakie tu są zasady, ale nie mogę wyjść z podziwu! Bo ktoś się za mnie podszywa???? ten ostatni komentarz to nie mój???Zauważ, że ja jestem kobietą!!!!
Jarosław Trześniewski-Jotek dnia 15.08.2010 18:58
Wiese nie dziękuj mi, to ja Ci bardzo ,bardzo dziękuję. Za ten niezwykły nie-wiersz o miśnieńskiej filiżance z elmshorn -wierz mi , to coś co nadało temu Portalowi splendor.Takiego Tekstu nie da się nie zauważyć, przejść obojętnie. Gammel grise ma rację -Chapeau bas !!!
wiese dnia 15.08.2010 19:14
Kasiameg
wybacz, że z Ciebie żartowałem,
naprawdę masz lekki kłopot natury dyslektycznej?
ten wpis, o którym mówisz zawiera tylko Twój
wytłuszczony nick, bo jest do Ciebie adresowany;
autorem jest nick Bogdan Piątek, nie ukrywa się;
jeszcze raz Cię przepraszam, trzymaj się kobieto :)
buźka
wiese dnia 15.08.2010 19:18
Jotek
to ja już mówię : pas, lub passe, lub profesjonalnie,
jako stary karciarz: no bid
dzięki, Jotku
sykomora dnia 15.08.2010 19:55
Jak Jotek:)
sykomora dnia 15.08.2010 20:01
Czasem zdarza się, że na dobiegającym końca koncercie, kiedy już dyrygent odłoży batutę na pulpit, nie rozlegają się żadne brawa.
Trwa cisza. Jakiej chyba każdy muzyk pragnie. I wg mnie - tutaj nie ma możliwości, żeby taka cisza nie zapdła.
sykomora dnia 15.08.2010 20:02
zapadła, przepraszam
wiese dnia 15.08.2010 20:39
sykomora
koncyliacja jest ulubionym azylem
smoków; a zatem znikam w bezgłośnym
azylu; dzięki
Abell dnia 15.08.2010 20:46
Dzisiaj na portalu właśnie Tobie poświęciłam najwięcej czasu:)))
I nie był to czas stracony. Pozdrawiam.
konto usunięte 53 dnia 15.08.2010 21:37
wiese - niezwykła jest ta Twoja opowieść, i sprawnie napisana. Czyta się rewelacyjnie.
Monia dnia 15.08.2010 22:18
wzruszył mnie los Twojej rodziny
ciepło pozdrawiam:)
wiese dnia 15.08.2010 23:22
Abell
cieszę się, że choć przez moment tak
pomyślałaś; dla różowych smoków
to jest ważne bardzo; wtedy wystawiają
wywichnięty pazur ze smoczej jamy; nie znasz tego wątku, prawda? dzięki

MajaM
łeee, a Jotek powiedział, ze mu się bardziej podoba;
fajnie Cię widzieć, MajuM, i czytać; dzięki
Elżbieta dnia 15.08.2010 23:59
Jesteś niesamowity. Chylę czoła, jak Jarek i pozdrawiam :)
wiese dnia 16.08.2010 06:14
E.T.
jeśli uwierzę, że jestem niesamowity,
to stanę się niebezpieczny; przyjmijmy
zatem, że jestem zwykłym, różowym
smokiem niezmiennie; dzięki
Katarzyna Zając - ulotna dnia 16.08.2010 10:46
wiese, napisałeś opowieść, którą warto było przeczytać :), pozdrawiam :).
wiese dnia 16.08.2010 11:51
cieszyłbym się, gdybyś
za moment, Kasiu, nie
uznała tego za czas stracony; dzięki
Kasiameg dnia 16.08.2010 13:05
Witaj! To raczej nie jest wiersz ale piękna opowieść! Pozdrawiam Meg
wiese dnia 16.08.2010 14:33
no dobra, Kasiumeg,
znowu się cieszę,

buźka
Oxie dnia 16.08.2010 14:58
wiese, poddaje się. "Kopiuj - wklej" i zabieram na wakacje, ale ukłon zostawiam.
kotkonia dnia 16.08.2010 16:51
bardzo ciekawa historia
wiese dnia 17.08.2010 05:46
Oxie
no przecież zahartowana jesteś jak stal;
czy w innym przypadku dałabyś radę
z małymi smokami? :) dzięki

kotkonia
miło mi, że Cię zainteresowała, dzięki
ALUTKA dnia 19.08.2010 10:49
Zabieram do ulubionych:) Buziaki -
Abell dnia 19.08.2010 12:16
Znam parę bajek o smokach, ale o takich z wywiniętymi pazurami chyba nie słyszałam:) Pozdrawiam.
rodi dnia 20.08.2010 05:07
wiese

wyzwanie jak nic ;D
ale nie takim wyzwanim mowilo sie "siemka" ;DD
co wiecej...
ano, wszelkie slowo marne
z mojej strony
tyle

;>
Artur Miścicki dnia 21.08.2010 08:59
Myślę, że nie jest łatwo napisać cokolwiek po przeczytaniu nazwijmy to w skrócie "filiżanki". Chylę czoła przed komentującymi. Bo dla tekstu to za mało; jak i autora. A do kolan nienawykłym. Zginam Wiese.
Rzadko mi się zdarza uporczywie wracać w te same miejsca. Tutaj tak. Czyta się jak małego księcia, jak bambusową klepsydrę, jak ...nie wiem co Wiese... Będzie się czytać.
wiese dnia 21.08.2010 14:47
(m)Alutka
tak to się zaczyna,
zabieram; to juz siem bojem :) dzięki

(m)Abell-ma belle
smoki możesz znaleźć w moim
słupku, niżej, spróbuj :) a nuż? dzięki :)

rodi
przecież ty rymowanki wolisz? dziękii :)

(m)Artemidionis
wzruszyłeś mnie; dzięki
Dobromir44 dnia 21.08.2010 22:15
no toś zabił ćwieka :)
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Pajacyk
[www.pajacyk.pl]
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Aktualności
XVIII OkP o "Cisową ...
V edycja OKP im. K. ...
poezja_org
Spotkanie Noworoczne
Nagroda Literacka m....
VII OKL im. Bolesław...
XVIII Konkurs Liter...
Zaduszki literackie
U mnie leczenie szpi...
XXIX OKL Twórczości ...
Użytkownicy
Gości Online: 4
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanych Użytkowników: 6 438
Nieaktywowani Użytkownicy: 0
Najnowszy Użytkownik: Notopech

nie ponosimy żadnej odpowiedzialności za treść wpisów
dokonywanych przez gości i użytkowników serwisu

PRAWA AUTORSKIE ZASTRZEŻONE

copyright © korgo sp. z o.o.
witryna jako całość i poszczególne jej fragmenty podlegają ochronie w myśl prawa autorskiego
wykorzystywanie bez zgody właściciela całości lub fragmentów serwisu jest zabronione
serwis powstał wg pomysłu Piotra Kontka i Leszka Kolczyńskiego

67233393 Unikalnych wizyt

Powered by PHP-Fusion v6.01.7 © 2003-2005