 |
kwiat i czarująca delikatność pyłku
drżącego na szczycie. krucha
równowaga. podmuch wiatru,
muśnięcie dłonią zmienia złudzenia.
Surfując w internecie, trafiłem na forum, gdzie rozgrywał się niecodzienny pojedynek;
śmiertelna rozgrywka na wiersze. Osoba, ukrywająca się pod nickiem Nickol, sprawnie pisząca
utwory poetyckie, potrafiła rozkochiwać w sobie przeciwników, by następnie celnie użytymi
słowami ranić ich serca. Czytając posty uczestników forum, przyglądających się rozgrywkom,
dowiedziałem się, o co najmniej kilku już pokonanych. Dwóch z nich z miłości do Nickol popełniło
samobójstwo. Trochę przerażony zabójczą perspektywą, ale i wierzący w swoje umiejętności,
i doświadczenie nabyte latami w usidlaniu kobiecych serc, postanowiłem podnieść rzuconą mi
przez Nickol rękawicą, zmierzyć się z poetą - niesamowitą kobietą
Nickol jest bezlitosna. Nickol zwycięża. Zawsze jest pierwsza, ona nie pozwoli się nikomu
wyprzedzić i pokonać. Od pierwszego dnia, gdy zarejestrowałem się na portalu, czytam o niej
przerażające opinie. Jednak przekroczyłem rubikon; pomimo strachu, jakiego doznaję, jestem
gotowy nawet na porażkę. Przystępuję do walki zupełnie nieprzygotowany, nie znam areny, na
której pojedynek będzie się rozgrywał, mam tylko chaotyczne informacja o tym portalu poetyckim.
Kości zostały rzucone, toczy się skryta wojna, zaciekła, okrutna, zarówno ja jak i moja
przeciwniczka czujemy, że nie można się poddać, aby nie zawieść obserwujących pojedynek
internautów; stawiają na nas jak na konie wyścigowe. Niebezpieczny wyścig zaczął się od
pierwszego napisanego wiersza; nieporadnego, ale wypływającego z mojej melancholijnej
duszy i moich marzeń, które niekiedy mnie przytłaczają. Nickol w wierszach ucieka się do
swojego wdzięku, do kobiecych machinacji. Odsłania słabości, wykorzystuje bezlitośnie, działa
w perfidny sposób na moje uczucia. Uczucia tak do dziś skrzętnie skrywane i zduszone gdzieś
w głębi, których się wstydziłem i bałem okazać.
Wydaje się, że za Nickol stoi cały sztab ludzi zajmujących się czarnym pijarem, którzy
oddają do jej dyspozycji swój rozum, swoje siły i swoje kapitały, pracuje na nią armia doradców;
podpowiada lub nawet pisze najpiękniejsze frazy wierszy. Aby pokonać i zniszczyć we mnie to,
co jest najistotniejsze, a więc świeżość spojrzenia i naturalność układanych strof wierszy. Mogłem
czekać, aż machina się zatnie i zacznie popełniać błędy lub wytykać źle użyty rym, słowo czy frazę,
ale to mrówcza praca wymagająca spokoju i czasu. Nie mam sił,cierpliwości, ani możliwości, aby
walczyć otwarcie, stawiam na oryginalność, decyduję się na szaleńczy krok; pragnę zdobyć niedostępną
Nickol. Od teraz każdy mój ruch, każde użyte słowo jest zamierzone, wyrachowane. Usypiam jej czujność.
Liczę na dalekosiężne skutki mojej przebiegłości. Ku ogólnemu osłupieniu oświadczyłem, że nie mam
zielonego pojęcia o pisaniu wierszy. W wyobraźni widzę, jak Nickol podnosi znad kartki papieru zielone
oczy, ręką gładzi swoje krótkie włosy, przestraszona wyczuwa, że za moimi słowami kryje się jakiś
niebezpieczny podstęp. Nawet obserwujący ten pojedynek słów widzowie czują się lekko speszeni moim
wyznaniem. Gdy po chwili dodałem, że jednak spróbuję coś ładnego napisać, rozległy się brawa.
Korzystam z nieużywanych do tej pory części mózgu, liczą przy tym na zaskoczenie, na
szok, piszę kilka wierszy erotycznych, odpowiednio je stopniując. Zacząłem od lekkich muśnięć
warg i uścisków poniżej kolan, pieszczeniu stóp, dotyków włosów. Już sama kompozycja wierszy
mogła wprowadzić w zdumienie, ale szczyt zaskoczenia, bombę zdumienia, zachowałem na koniec.
Czułem jak Nickol mięknie, jej kolana pewnie już zaczęły drżeć, a ręce tak namiętnie obejmujące do
tej pory głowę, przeniosły się pewnie na uda. W jej wierszach wyczuwałem przyzwolenie na moje coraz
śmielsze poczynania. Wtedy nastąpił frontalny atak, już nie zważałem na publiczność obserwującą rozgrywką,
poszedłem na całość.
Śledziłem ją z niebezpiecznym groźnym uporem, szpiegowałem oczyma wyobraźni, omotywałem
swoją ciekawością niby pajęczyną, wsuwałem ręce jak macki w dekolt jej bluzki. Gdy się schylała, potrafiłem
nawet bezczelnie przyglądać się jej pięknym pośladkom, pieściłem każdy centymetr jej ciała, przeżywałem
z nią po wielokroć stosunki fizyczne, wymyślając coraz ciekawsze pozycje; oczywiście werbalnie, w umiejętnie
skonstruowanych lirykach. Nickol zamilkła, przestała samodzielnie pisać, cytowała klasyków, aby mnie pokonać.
Stawałem się coraz bardziej zuchwały i nie zmieniałem taktyki uwodzenia, posługiwałem się leksyką amantów
filmowych, opowiadałem aluzyjne dykteryjki o moich kochankach, rozbudzałem w niej ciekawość, kobiecość
i zazdrość. Niecodzienna bitwa zaszczepiła we mnie grzech, nauczyła niebezpiecznej i powabnej roli playboya,
włożyła w wiersze uwodzicielskie słowa, pełne dwuznaczności i ponętnych obietnic, które szeptałem Nickol. Po
pierwszych sukcesach jeszcze nie czułem się zwycięzcą.
Znikam na kilka dni z areny rywalizacji, czekam do czasu, gdy w wierszach Nickol pojawi się
nutka tęsknoty. Powracam z jeszcze śmielszymi lirykami miłosnymi przepełnionymi dwuznacznymi
sformułowaniami, w których daję jej nadzieje na spełnienie najskrytszych marzeń i doznań erotycznych.
Przystępuję do rozstrzygającej walki z jeszcze większym polotem, wykorzystuję próżność Nickol, milimetr
po milimetrze zdobywam jej umysł i ciało. Czuję już koniec; niedostępnej, niepokonanej Nickol, przed którą
wszyscy mnie ostrzegali. Aż nadchodzi dzień, dzień mojego zwycięstwa i chwały, a dla niej dzień sromotnej
klęski. Ostatecznie pokonana Nickol jeszcze szarpie się i miota, publikując nic nieznaczące teksty, w których
słychać płacz i lament pokonanego przeciwnika. Egoizm pokonuje moje współczucie. Z hardością przechodzę
nad tym do porządku dziennego, udaję, że nic nie zauważyłem. Publiczność bije mi pokłony i rozlega się burza
oklasków. Zwyciężyłem niedostępną i podstępną Nickol
Nie jestem typem macho, w rzeczywistości mam miękkie serce. Gdy widzą Nickol, oczami
wyobraźni, płaczącą, piękne rumiane policzki z dołeczkami zalane łzami, ręce podpierające głowę
i wplątujące się w krótkie włosy, chciałbym być przy niej, by osłodzić gorycz porażki. Nickol, w
przytłaczającym piekle moich fantazji, zatraciła indywidualność, gotowa jest mi ulec. Decyduję się
na ostateczny krok. Mówiąc tak, nie mam odwagi przyznać, że ów "ostateczny krok" był częścią
mojego planu, obmyślonego z wykluczeniem improwizacji, a zatem wchodziło w grę to, co w
kodeksie karnym nazywa się działaniem z premedytacją. Wysłałem bardzo długi email, w którym
wyraziłem żal z zaistniałej sytuacji i chęć wyrównania strat moralnych, jakie poniosła,
przegrywając ten niecodzienny korespondencyjny pojedynek. Mówiąc prościej - zaproponowałem
jej spotkanie, zgodziła się. I to był pożegnalny akt rozgrywki, jej zgoda na spotkanie oznaczała
ostateczną klęskę. Od tej chwili jestem jej panem, a ona niewolnicą.
Dzisiaj, na pierwszym naszym spotkaniu w pokoju hotelowym, odurzony zapachem i urodą
niedawnej przeciwniczki, patrząc w oczy oznajmiam zuchwale; -wiem, że włożyłaś dzisiaj
czerwone majteczki. Pokazuję, iż nie ma dla mnie tajemnic.
Nie wybuchła gniewem i nie uciekła, tylko twarz jej oblała się rumieńcem, podniosła na mnie
czarowne zielone oczy, w których maluje się oddanie i podziw. Ja ciebie kocham! Ach te słowa
tak dziwnie w moim sercu brzmią - zacytowała mojego ulubionego poetę.
-Znasz ten wiersz? - zapytała.
-Tak. To cytat z wiersza Adama Asnyka. Lubię jego liryki, szczególnie filozoficzne. Dosyć łez, po
co te smutki? Czas się nareszcie rozchmurzyć! Poranek życia tak krótki, Trzeba go użyć. A to
znasz? - zapytałem.
- Tak, tak Nad głębinami - westchnęła Nickol.
I tak obok siebie, deklamujemy znane nam wiersze. Dzięki naszej intelektualnej rozgrywce
przebyliśmy razem dzielące nas olbrzymie przestrzenie i staliśmy się sobie bardzo bliscy.
/sg.
Dodane przez stanley
dnia 03.07.2011 09:26 ˇ
15 Komentarzy ·
1177 Czytań ·
|
 |