Oko w oko
Gwiaździste noce wrześniowe odległe flary
z Iridium rozbłyskują, są jak rozmowy
telefoniczne zza grobu trwają zaledwie kilka
sekund, jak atak dusznicy gdy brak w piersi
królowi tlenu.
Paladyn towarzysz świetlisty Sir Galahad,
kreśli horoskop gdzie skupiska planet
w koniunkcjach sumują się w pierwiastkach
na wybrzeżu wypukłych faktorii doznaje
wizji mojej osoby, pośród kalamburów
przywołując powietrze, wodę, krew i ciało.
Mieszkańcy slumsów wiedzą że ziemia się
kręci, lecz tej rzeczy nie czują wierzą tylko
że nastąpił czas globalizacji i można wygrać
na loterii marzenia od wielkich korporacji
które dzielą i rządzą tworzą sztukę ''krzyku''.
A tu rozbrzmiewa wściekłe zuluskie ''Kwaito''
na przedmieściu Johannesburga zmierzch,
budzi się o świcie Londyn, a w słonecznej
Kalifornii w białych szatach teozofowie goszczą
na lunchu u gwiazd, głosząc istnienie Świątyni
Obecności.
Moje ciało zaś na blacie kwasoodpornym
przyjmuje pokornie chłodne ostrze skalpela
do sekcji zwłok, w mało istotnym mieście
pośród obcych ludzi, tych co to nie zwykli
w sztukę cichą wierzyć.
Dodane przez drachma
dnia 15.03.2024 17:13 ˇ
1 Komentarzy ·
225 Czytań ·
|