Wychodziła za mąż
na oczach i na językach.
Organista fałszował
a kościelny przewrócił krzesło.
Ojciec ogłaszał upadek królestwa,
sięgając dna butelki.
Matka, tym razem niemal z czułością,
poprawiała mu przekrzywioną koronę
i wznosiła modły o szybkie rozwiązanie -
niech no tylko urodzi
i wróci do domu
Dom był duży, z werandą i ogrodem,
przygotowany na dzieci
z nieudanych małżeństw.
Czekał.
W końcu trzeba go było sprzedać,
bo się uparła na tego Kaszuba
Po śmierci babci dziadek pił o wiele mniej.
Zaczął chodzić na długie spacery,
gubiąc po drodze resztki pamięci,
a czasem odnajdując nową tożsamość.
Zamieszkał w pokoju z widokiem na zatokę,
dorobili balkon, żeby uwierzył.
Najmłodszy wnuk, nazywany przez braci Weronką,
(miał być od różowych sukienek i domków dla lalek)
jeszcze nie ogłosił wojny przeciwko panieńskiemu biurku
z czerwonym blatem - a ono mimo sędziwego wieku
nie upiera się przy swojej wersji.
Dodane przez sykomora
dnia 14.07.2008 23:44 ˇ
8 Komentarzy ·
587 Czytań ·
|