Schodziłem ze szczytów gór, gdy nastała noc.
Skalny szlak pogęstniał (mgło, nie wchłaniaj nas).
Widziałem cię biały jastrzębiu, usiadłeś naprzeciw
jak brzeg z dzikich stron, jak przekaz z ich dna.
Odległość pomiędzy nami, a naturą może być tym,
co dzieli ciebie od twoich umarłych. Może jest
tą właśnie wiecznie zagubioną drogą. Czy w chwili
gdy robię krok, a jastrząb się zrywa - jest strażnik?
Dziadowie stąd powiadali:
kiedy spotkasz na swej drodze górskiego jastrzębia
nas wspomnij, nic nie rób, do chaty swej wracaj.
|